wtorek, 4 lutego 2014

Lody na chandrę?


Nigdy nie rozumiałam czemu na tych amerykańskich filmach te rozczarowane kobiety siadają przed telewizorem, włączają jakieś romansidło i stawiają sobie pod nosem kubeł z lodami.
Ja jak mam kiepski dzień to zazwyczaj sprzątam generalnie i wrzeszczę na wszystko co się rusza i mi przeszkadza oczywiście... i staram się panować nad emocjami które wcześniej czy później puszczają i zazwyczaj puszczają nocą w poduszkę. Biedna poduszka, ile ona musi przejść ze mną.

No ale mniejsza z tym. Teraz dopadła mnie jakaś chandra i ten gówniany odkurzacz nic nie ciągnie. Jeżdżę i jeżdżę po dywanie a tu nic... psie kudły jak były tak są pies patrzy w odkurzacz winiąc go wzrokiem, że ten odwala kiepsko prace i charczy jakoś dziwnie, ja patrze na psa morderczym wzrokiem, bo to przecież jego kudły nie moje stercza w dywanie. No już mi nerwy popuszczają myślę! I zanim dokończyłam myśl moja noga była szybsza i zasunęłam odkurzaczowi kopa (Panie Boże wybacz mi... ja naprawdę nie należę do brutalnych kur domowych, ale teraz mnie poniosło). Kostka zabolała tak że poczułam aż w kolanie. Pies się zerwał do ataku.. tylko kogo tu atakować? Nogę czy odkurzacz? Powąchał jedno i drugie i wyszedł na wstecznym do przedpokoju. Pewnie nie chciał się narażać. No, pomyślałam że skoro kobietom normalnym pomagają zakupy na wszelkie smutki, to i ja pójdę. Kupie nowy odkurzacz! Duża chandra, to trzeba duży zakup. Pojechałam do Media Markt. Najpierw upatrzyłam sobie model, za którym poszedł pan z obsługi do magazynu. Po 20 minutach wrócił uśmiechnięty żeby mnie poinformować, że tego modelu już nie ma. Wiec wybrałam sobie inny. Nie mogłam przez następne 20 minut znaleźć pana z tego działu, a z innego mi nie mogli pomóc. A tam nie mogą! Nie chcą (pomyślałam), bo jak się chce to się może! Jak już pan się znalazł, to znów zaginał w magazynie na następne 25 minut. Przytargał pudło z ostatnim modelem. Podźwigałam go dzielnie do kasy. Następnie do samochodu. Z samochodu już do domu i tak mi się jakoś humorek poprawił. Już widziałam oczyma wyobraźni jak pięknie i czysto mi się zrobi w mieszkanku i w głowie może też mi się coś poukłada od tych porządków. A tu masz! Montaż niby taki prosty... a tu rury nie pasują. Ja je i z przodu i z tylu, na wspak i na odwrót... No nie ma mocnych. Musze czekać na męża (pomyślałam). Znów dola załapałam. Maz przyszedł. Stwierdził męskim okiem experta życiowego, że to nie od tego odkurzacza. Musiałam jechać jeszcze raz do sklepu i złożyć reklamacje, przy której wystałam się następne pól godziny. Wróciłam do domu bez odkurzacza, ale za to z czterema litrami lodów. Siadłam na sofie, włączyłam romansidło “Dom nad jeziorem” rozejrzałam się do okola. Brudno jak było rano, jest tak i teraz. Westchnęłam ciężko, zanurzyłam dużą łyżkę w dużym lodzie … na dużą chandrę pomogło jak znalazł. Teraz już rozumiem że jestem kobietą zwykłą.  

2 komentarze:

  1. Lody na chandrę są doskonałe. Tańsze niż nowy odkurzacz. ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby czyjeś nieszczęście a uśmiałam się strasznie, też tak mam. Pozdrawiam����

    OdpowiedzUsuń