Nigdy nie rozumiałam
czemu na tych amerykańskich filmach te rozczarowane kobiety siadają
przed telewizorem, włączają jakieś romansidło i stawiają sobie
pod nosem kubeł z lodami.
Ja jak mam kiepski dzień
to zazwyczaj sprzątam generalnie i wrzeszczę na wszystko co się
rusza i mi przeszkadza oczywiście... i staram się panować nad
emocjami które wcześniej czy później puszczają i zazwyczaj
puszczają nocą w poduszkę. Biedna poduszka, ile ona musi przejść
ze mną.
No ale mniejsza z tym.
Teraz dopadła mnie jakaś chandra i ten gówniany odkurzacz nic nie
ciągnie. Jeżdżę i jeżdżę po dywanie a tu nic... psie kudły
jak były tak są pies patrzy w odkurzacz winiąc go wzrokiem, że ten
odwala kiepsko prace i charczy jakoś dziwnie, ja patrze na psa
morderczym wzrokiem, bo to przecież jego kudły nie moje stercza w
dywanie. No już mi nerwy popuszczają myślę! I zanim dokończyłam
myśl moja noga była szybsza i zasunęłam odkurzaczowi kopa (Panie
Boże wybacz mi... ja naprawdę nie należę do brutalnych kur
domowych, ale teraz mnie poniosło). Kostka zabolała tak że poczułam
aż w kolanie. Pies się zerwał do ataku.. tylko kogo tu atakować?
Nogę czy odkurzacz? Powąchał jedno i drugie i wyszedł na
wstecznym do przedpokoju. Pewnie nie chciał się narażać. No,
pomyślałam że skoro kobietom normalnym pomagają zakupy na wszelkie
smutki, to i ja pójdę. Kupie nowy odkurzacz! Duża chandra, to
trzeba duży zakup. Pojechałam do Media Markt. Najpierw upatrzyłam
sobie model, za którym poszedł pan z obsługi do magazynu. Po 20
minutach wrócił uśmiechnięty żeby mnie poinformować, że tego
modelu już nie ma. Wiec wybrałam sobie inny. Nie mogłam przez
następne 20 minut znaleźć pana z tego działu, a z innego mi nie
mogli pomóc. A tam nie mogą! Nie chcą (pomyślałam), bo jak się
chce to się może! Jak już pan się znalazł, to znów zaginał w
magazynie na następne 25 minut. Przytargał pudło z ostatnim
modelem. Podźwigałam go dzielnie do kasy. Następnie do
samochodu. Z samochodu już do domu i tak mi się jakoś humorek
poprawił. Już widziałam oczyma wyobraźni jak pięknie i czysto mi
się zrobi w mieszkanku i w głowie może też mi się coś poukłada
od tych porządków. A tu masz! Montaż niby taki prosty... a tu rury
nie pasują. Ja je i z przodu i z tylu, na wspak i na odwrót... No
nie ma mocnych. Musze czekać na męża (pomyślałam). Znów dola
załapałam. Maz przyszedł. Stwierdził męskim okiem experta
życiowego, że to nie od tego odkurzacza. Musiałam jechać jeszcze
raz do sklepu i złożyć reklamacje, przy której wystałam się
następne pól godziny. Wróciłam do domu bez odkurzacza, ale za to
z czterema litrami lodów. Siadłam na sofie, włączyłam romansidło
“Dom nad jeziorem” rozejrzałam się do okola. Brudno jak było
rano, jest tak i teraz. Westchnęłam ciężko, zanurzyłam dużą
łyżkę w dużym lodzie … na dużą chandrę pomogło jak znalazł.
Teraz już rozumiem że jestem kobietą zwykłą.
Lody na chandrę są doskonałe. Tańsze niż nowy odkurzacz. ;) :)
OdpowiedzUsuńNiby czyjeś nieszczęście a uśmiałam się strasznie, też tak mam. Pozdrawiam����
OdpowiedzUsuń