Nie
lubię wielu rzeczy i wielu zachowań i wielu potraw, więc chyba od
normy aż tak nie odbiegam, ale dziś zdenerwował mnie chłop z
cygarem, który szerokim krokiem kroczył okrakiem przede mną po
chodniku i nijak nie mogłam przejść, żeby tego cholernego zapachu
w moje zdrowe płuca nie wciągnąć. Dodam że nie palę, ale
palaczom głów nie obcinam i przyznam, że od zawsze jestem nimi
otoczona, więc stopień mojej tolerancji wynosi 98%. Sama mam od 20
lat palacza w domu, który kopci w kuchni i dzięki temu nie mogę
mieć białej firanki na oknie, ale żółta też pasuje jak ulał do
mebli.
No
wiec do rzeczy. Nie lubię jak dym i inne wyziewy ludzkie i nie tylko
lecą mi na twarz.
Nie
lubię jak przy dwóch kroplach deszczu ludzie łażą z parasolami i
chcą mi wydłubać moje oczęta, za każdym razem jak już biorę
rozpęd do wymijania ich na przejściu dla pieszych. Odnośnie
wymijania... nie znoszę grupek emerytek, które ciągną się
spacerowym krokiem całą szerokością chodnika i nie dają mi
przejść. Trąbię im do ucha, kulturalnie ”przepraszam” , ale
nie słyszą nigdy. No jak mają słyszeć jak głuche jak pnie.
Nawet własnego sapania i popierdywania nie słyszą, co tez świadczy
o braku czucia tudzież węchu.
Nie
lubię też dziadków z laskami, którzy też chodzą w podwójnym
rzędzie pomimo że idą w pojedynkę. Z całym szacunkiem do ludzi
starszych... Pamiętam jak wiele lat temu szlam odprowadzić dziecko
do żłobka i spieszyło mi się, jak większości matek z rana , a
tu szedł taki dziadek przed nami, lewą stroną chodnika i podpierał
się laseczką zajmując cały chodnik. Zatrąbiłam mu 2 razy od
tylu do ucha “przepraszam” , ale dziadek chyba naprawdę głuchy,
wiec mój 2 letni synek podszedł dziadkową laskę od tylu, wydarł
mu ją z reki i wyrzucił w żywopłot. Tym sposobem pozbył się
dziadka, który za laską w krzaki zaglądał. Wskakując za laską w
krzaki bąknęłam przepraszam, laskę oddalam i czmychnęliśmy do
przodu pełnym gazem. No, jakoś trzeba sobie w życiu radzić. Jak
już wspomniałam o synku, wiec dodam, że nie lubię też swawolnie
biegających psów. Sama mam psa i nie puszczam go w miejscach nie
przeznaczonych do wybiegu. Kiedyś kroczyłam sobie z moim małym
pierworodnym, a tu z przeciwka biegnie pies.. No złapałam dziecko
za fraki unosząc w górę, pan z daleka krzyczy że pies nie gryzie
, a ja do pana też krzyczę, że pies może nie gryzie ale mój syn
tak. Ale nie o to chodzi kto gryzie, tylko o to, że są do tego
miejsca.. Pies nie musi biegać po chodniku, srać pod nogami i
zbiegać potem z miejsca zbrodni, bo jego właściciel nie widział
gdzie owa zbrodnia została popełniona i kupa tam tkwi, aż ktoś w
nią wdepnie, albo jej słońce nie wysuszy i nie wykruszy.
Nie
lubię też wulgaryzmów i kobiet które pozują do zdjęć wydymając
wargi. Nie lubię jak ktoś się wpycha w kolejkę z
usprawiedliwieniem “ja się tylko zapytam”. Czy ten wpychający
pan lub pani, myślą że ja stoję w tej kolejce dla ozdoby? Ja też
stoję, bo chce się zapytać. Są miejsca takie jak Bank, gdzie nie
ma stanowiska z literka “i” gdzie udzielają informacji i trzeba
do jasnego gwinta stać, aż kolej nadejdzie.
Nie
lubię źle wychowanej młodzieży i generalnie chamstwa.
Nie
lubię jeszcze wielu innych zachowań, typu charkanie i plucie
flegmą... Nie lubię toalet publicznych, ale zawsze za nimi tęsknię
na plaży, albo w parku, gdy pęcherz ciśnie i nie ma gdzie iść,
choć przestrzeni nie brakuje. Zdarzyło się, że kiedyś moje
dzieciątka zostały na plaży z moja siostrą, która nabawiła się
rozstroju nerwowego, gdyż jedna z moich pociech w czasie kąpieli
zwaliła kupę, a ta druga pociecha podniosła alarm, że brat się
zesrał i cytuje: "gówno na horyzoncie". Kąpielowicze
musieli się ewakuować z tego powodu z morza, moje dziecko musiało
w obciętą plastikową butelkę wyłowić owa przyczynę paniki i
historia skończyła się tym , że siostra już nigdy z nimi
nigdzie nie zostanie. Wspominając plażę, nie lubię też facetów
w sandałach zwłaszcza jeśli mają odstraszające stopy i straszące
też pazury. Jest wielu którzy symulują, że mają wszystko ok,
ukrywając prawdę pod skarpetką. Zgroza powiadam!
Przepraszam
wszystkich poszkodowanych w tym opisie. Za moje dzieci też
przepraszam. Chwalić się nimi nie mogłam w owym czasie. Mam tylko
nadzieje, że moje wysiłki i starania kiedyś zaowocują i będą
oni wychowana młodzieżą, dobrymi przechodniami i przyzwoitymi
plażowiczami
łał.......:)
OdpowiedzUsuńŁał.. Przestraszył się wielbiciel? ;)
OdpowiedzUsuń