niedziela, 20 marca 2022

Linkedin

Stworzyłam sobie profil la Linkedin w celu "firmowym". Dla tych, którzy nie wiedzą co to takiego...tłumaczę, jest to kolejna spora sieć spolecznościowa przeznaczona głównie do celów roboczych, promowania swoich firm, poszukiwania pracy lub pracownika, a także do publicznego lizania dupska szefa.
No więc okazuje się, że ja widzę kto odwiedza mój profil i ten osobnik którego profil ja odwiedzę...też to zauważa, ale napisać do siebie nie możemy, bo nie jesteśmy "kontaktem" więc jest albo opcja zaproszenia do kontaktów lub pominięcie zaproszenia , ale należy zapłacić sobie kwotę miesięczną w zależności od tego co chcesz robić na stronie (od 30 do 109 euro). Nosz kurrr.... Likwidujemy fizyczne agencje pracy i fundujemy wirtualne zdzierając jednakowoż z bezrobotnych. Ależ się zdenerwowałam, no nie mogłam skontaktować się z firmą, która mnie interesowała. W ramach odstresowacza poszłam na pieszo prawie pięć kilometrów, żeby pomóc wykąpać dziadka. Nie wiem czy to z nerwów czy z przyspieszenia przemiany materii, ale po piętnastu minutach miałam nieodparte wrażenie, że mam parcie na tylną część...
Do domu nie ma sensu zawrócić, w parku nie przykucnę bo pomimo, iż to park, to nie ma tam krzaków, jedynie drzewa, kaktusy i trawa. Nawet gdyby były krzaki to jedyne co miałam w dłoni to maseczka anty'covidowa. Na wiele by jej nie starczyło. Nic to, dałam na gaz i truchtem prawie dobiegłam do dziadków. Spocona jak mysz, zziajana, z zaciśniętymi zębami i pośladkami. Jeden z nich uległ otarciu brzegiem majtek. Nie dość, że mi pęcherz na podeszwie stopy wylazł, to jeszcze dupa piecze.
Od myślenia o drodze powrotnej, aż mi się odcisk urojony na drugiej stopie pojawił. Doszłam jakoś kuśtykając i w rozkroku bo pośladek już żywym mięsem krwawił. Wniosek z tego taki, że sport mnie szczęśliwą nie czyni. Następnym razem żeby odpuścić narwom, otworzę sobie winko i na spokojnie przerobię tę stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz