Nie lubię świąt. Jest
to oczywiste i nie będę kłamać. Nie jestem idealna i moja rodzina
też nie. Ja osobiście nie mam się czym chwalić. Mam dzieci
średnio dobrze wychowane, męża, którego wychowała jego mama i ja
jakoś nie mam na to wpływu, i psa który nie zachowuje manier pod
stołem ani też koło niego
Noc przed wigilią,
obudziło mnie stłumione chrupanie. Jak wstałam, okazało się, że
to mój pies właśnie kończył wyjadać kruche ciasteczka
“wigilijne”. Z wielkiego psa, zrobiła się nagle taka mała
myszka która wczołgała się pod ławę i nie powiedziała nawet
przepraszam ani dziękuję... Beknął po prostu jak na dobrze
najedzone stworzenie przystało i zniknął w ciemności. Piernika
nie ruszył, więc łaskawie podarowałam mu życie.
Dzieci pomogły przy
robieniu pierogów, ciesząc się, że zostało ciasto i mogli
dzięki temu zrobić gips na stopę, po czym, zanim ten gips
stwardniał.. trzeba było pochodzić po mieszkaniu i zostawić
połowę z tego cuda przyklejoną do dywanu. Mąż w dzień wigilii wylał
zupę grzybowa do zlewu, zanim zdążyłam ją zaprawić śmietaną,
bo myślał że to brudna woda w garnku była. Nie będę wnikać po
co miałabym trzymać brudna wodę w garnku, ale fakt, że zupy się
pozbyliśmy i improwizować musiałam na biegu (dodam, że
improwizacja to moja specjalność).
Wigilia w gronie
rodzinnym. Niby nikt obcy, sami swoi ,a człowiek musiał się ubrać
jak człowiek na gali, założyć jakieś ciasne spodnie (w przypadku
mężczyzn) , i mniej lub bardziej wygodną kieckę (w przypadku
kobiet). Jakieś majtki wyszczuplające, mało wygodne.. ale przecież
po dwudniowym gotowaniu i próbowaniu wszystkiego .. jakoś tak
niechcący zupełnie, ten brzuch wychodził bezwstydnie do przodu.. a
przy stole trzeba było utrzymać jako taki fason.
Jakieś sms i inne wiadomości zakłócały konwersacje przy stole. Ja mój telefon zostawiłam w kuchni z czystej przyzwoitości.. ale niestety nie wszyscy czuli się wystarczająco wolni od tego małego wynalazku. Czuje się nieco winna , bo nie odpisałam przez to na wiele z życzeń , które tą drogą do mnie dotarły.
Jakieś sms i inne wiadomości zakłócały konwersacje przy stole. Ja mój telefon zostawiłam w kuchni z czystej przyzwoitości.. ale niestety nie wszyscy czuli się wystarczająco wolni od tego małego wynalazku. Czuje się nieco winna , bo nie odpisałam przez to na wiele z życzeń , które tą drogą do mnie dotarły.
Nie mowię że Wigilia była
gorsza niż inne dni. Była normalnym wieczorem jak wiele w roku, z
tym że więcej jedzenia i więcej śmiechu. Pies był bardziej
podekscytowany niż my wszyscy razem i nie przestawał zalecać się
do nowego członka rodziny, płci męskiej zaznaczam. Dla tego
osobnika na pewno Wigilia u mnie, była dość uciążliwym doświadczeniem,
ale przynajmniej się najadł chłopina i jeszcze zabrał wałówkę
z tym co smakowało mu najbardziej.
Nie mam się czym chwalić,
jedynie tym, że wszystko było dobre, dzieci się nie biły i pies
nie bekał przy kolacji, choć czekaliśmy na to, że jeśli coś
przeskrobie , to przeprosi ludzkim głosem w tę magiczną noc.
Pierwszy dzień świąt
powinien zdecydowanie polegać na ścisłej diecie i na cieszeniu się, że nie trzeba gotować na dwa następne dni, na nie ściskaniu
żołądka ciasnymi majtkami i na bardziej lub mniej czynnym
wypoczynku.
Zażyczyłam sobie pod
choinkę więcej uśmiechu na co dzień i więcej samozaparcia. Mam
nadzieję że za rok będzie nie gorzej niż tego roku.
Wesołych Świąt..
Zycze -Ja, Kobieta Zwykla
Nawzajem Niezwykla Kobieto
OdpowiedzUsuń