wtorek, 7 stycznia 2014

To tylko SEX


No właśnie... niby czasy się zmieniły a jednak nie bardzo.
Dawno temu, gdy sex był tabu i nie było mediów ani nagłośnienia na ten temat, wszystko wydawało się toczyć tak jak Bóg nakazał (prowizorycznie).
Czyli te które się ceniły, trzymały cnotę do ślubu. Mężczyźnie nigdy nie nakazywano trwać w tym stanie aż do ślubu i nikomu to nie zawadzało.
Dziś pomimo tego że dziewczęta generalnie cnoty pozbywają się czym prędzej, bo do niczego im nie potrzebna, wielbłądów za nią nie dostają przy rozdziewiczaniu, a i często faceci unikają cnotek.
No w życiu jak to w zyciu, są ludzie i ludziska i gusty i guściki. Po to na świecie jest różnorodność żeby każdy sobie dopasował to co lubi.
Ja prawdę mówiąc ciesze się ze młodzież “uczy się” życia seksualnego metoda prób, a nie z książek. Sama mam dzieci i oprócz własnej wartości jaka mi wpajam, uczę ich tez szacunku do innych. Nie znaczy to jednak, że będę je trzymać pod kloszem i będę ich namawiać na stale związki już od pierwszej relacji seksualnej.
Ja sama, od piętnastego roku życia, żyłam miłością platoniczna przez piec lat , wzdychając do tego jednego i czekając na ten gest... I prawdę mówiąc teraz uważam te 5 lat za stracone. Ale czasu nie cofnę. Szacunek jakiś do siebie mam , ale nie dlatego że miałam 20 lat jak “się oddałam” a moje koleżanki jak miały siedemnaście na przykład. Ale nie o mnie ma być mowa tylko o seksie. Wiec oto moje małe spostrzeżenia.
Czekasz na tego jedynego. Nie ważne ile lat. Jesteś romantyczka, a możne tak cie wychowano. Mniejsza z tym. Nareszcie. Kochacie się z wzajemnością. Bywa tak, że on po paru miesiącach cie zostawi bo w łóżku to totalna klapa z was, a nie para. Niby seks miał być tylko dopełnieniem związku, a tu kicha. Dopełnienie jakieś słabe i koniec związku. No w czasach średniowiecza to mogałbys się zaryczeć na śmierć, albo bzykać na boku z jakimś pachołkiem, bo rozwodu w tamtych czasach nie było, choć za ta druga opcje to nieźle byś po dupie dostała. No mogłabys tez iść do księdza albo znachora w celach uzdrowienia jak nie duszy to umysłu, bo seksuologa tez nie było. Koleżance się nie wypłakałaś bo nie było ploteczek przy winie, tylko gadanie o pogodzie przy herbacie. No, teraz czasy o tyle dobre ze jest i przyjaźń, telefony, psycholodzy, seksuolodzy i inne instytucje i farmaki które mogą pomoc w takim “miłosnym” związku. I życzę szczęścia tym którzy się kochają i starają o przetrwanie.
Są tez przypadki, że milosc trwa całe zycie, a sex zdycha po dwudziestu latach. I tez reanimowac go nie ma jak. Zapytacie czemu tak się dzieje? No, na moj babski rozum (bo psychologiem nie jestem ani doktoratu innego w dziedzinie badan umysłu ludzkiego nie mam), to ja to widzę tak: bzykaliście tyle ile mieliście bzykać i tam gdzie było to mniej lub bardziej dozwolone. Po jakimś czasie i tak rutyna się wkrada. Poza rutyna zmieniamy się i fizycznie i psychicznie. Zmieniają się nasze potrzeby i gusta. Nic nie trwa wiecznie. Miłość podobno owszem, ale nie pożądanie. Jeżeli są ludzie którzy kochają i pożądają cale życie .. oczywiście do czasu aż ich ciało mi na to pozwoli, to bardzo się ciesze. Jednak w ogromnej większości tak nie jest. O tym zbywa komentować. Nadajemy seksowi zbyt duże znaczenie? Ok. Zgodzę się Ale nie zmienia to faktu ze jest on jednak ważny. Można bez niego żyć? Oczywiście! Bez mięsa też można żyć, jedząc jakieś kiełki soja na przykład i nie umrzeć z tego powodu. Masturbować też się można i też nie jest to powodem zwiększonej śmiertelności u mężczyzn. Tak , u mężczyzn, bo jak dowodzą badania kobiety żyją dłużej. I z pewnością nie dlatego że pija mniej piwa i uprawiają mniej seksu. No bo wiadomo, że w wszystko w nadmiarze szkodzi. Ale wracając do tematu...
Myślę, że mężczyźni myślą, że są dobrzy w te klocki i zaspokajają swoje partnerki od zawsze, bo przecież one nie narzekają. No... jak byś się poczuł gdyby ona zaczęła narzekać? No jak byle jaki kochanek! Prawda?  I vice-versa. Zaraz będzie burza, że przecież mogła ci powiedzieć co lubi, a czego nie. No, ale tu właśnie pies pogrzebany. Ona chce żebyś był jasnowidzem, a ty po prostu myślisz, że ona taka szczęśliwa bo nie narzeka. Ty dla odmiany powiedziałeś jej co lubisz i ona albo się stosuje do twoich preferencji, albo nie. Jeśli nie... to kicha, bo przecież lodzik jest dla ciebie nieodłączny w grze wstępnej, a ona na przykład go nie robi, bo nie lubi. No cóż, takie życie. W seksie jak w życiu. Masz wybory. Nikt ci na siłe nic nie każe. Widziały gały co brały! Ale czy ktoś miał taką opcje 100 lat temu? Nie. A teraz? Teraz też często skazujemy się na “obowiązek” małżeński. W sumie nic w tym złego. Nasza "seksualność" potrwa jeszcze parę lat.. ale już bliżej nam do zawalu, niż dalej. Seks w naszym wieku (40 lat i wiecej) ma już mniejsze znaczenie niż uczucia. Uczucia maja większe znaczenie niż seks. Wiemy że można bez seksu żyć, a jakoś tak bez niego pusto jest w związkach i wciąż szukamy klucza do pełnego szczęścia. No, jak widać konkluzji żadnej nie wyciągam. Ale przynajmniej się “wypisałam”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz