No dobrze.
Tak jak obiecałam,
dotrzymuje słowa
miałam napisać o tym jak
zagryziono mojego kochanka.
Wywlekę tu detale
personalne, w tym celu i proszę o wyrozumiałość ze strony
czytelnika.
Jak wiadomo , a
przynajmniej wiadomo tym mężatkom które są w związku stałym więcej niż 20 lat i nie miały okazji do wielu figli... życie z
jednym mężczyzną możn stać się nieco rutynowe (nie mowie że
nudne). W zależności od kobiety jaką się jest, oczekuje
więcej albo mniej. Ja chcąc urozmaicić sobie życie seksualne
postawowiłam “dorobić się” kochanka.
Kochanek zazwyczaj powinien pozostać w tajemnicą , bo tak jest ciekawiej i pikantniej i najlepiej trzymać go w szafie albo pod
łóżkiem, to znaczy tam gdzie mąż nigdy nie zagląda. No i
wszystko było by ok, gdyby nie to, że mam dwoje dzieci, z których jedno dokopało się do mojego kochanka, który to właśnie spoczywał sobie spokojnie
w szufladzie z moja bielizną. No zapytać by można “ a co dzieci
szukały w szufladzie”. Moja wina, moja bardzo wielka wina, bo
kazałam posegregować i poukładać bieliznę każdego z domowników w przeznaczonym
do tego miejscu. Nie przyszło mi do głowy, że synek będzie tam
przewalał wszystko co już poukładałam i nagle pojawił się
przede mną z moim żelowym kochankiem w reku wymachując nim niczym
szabelka , która wesoło bujała się w przód i w tył i na boki..
Oczywiście pierwsze
pytanie jakie padło to;
-mama, co to jest? Juhu..
fajne takie... ding dong, ding , dong...heh ehe
-ej., schowaj to - odrzekłam
zupełnie naturalnie - to jest pod choinkę dla psa, bo Mikołaj nigdy
mu nic nie przynosi Ale cisza....ciiiiii, siostrze ani mru mru, wiesz że ona
wciąż wierzy w Swiętego Mikołaja
-ok mama, nie ma problemu.
Ale zobacz jak pies patrzy! Mogę mu dać teraz? No do świąt dwa
dni... mama! No... mama. No... proszę, no popatrz jak on patrzy... Mac.,
Mac... zobacz, zabaweczka... No mama... mogę mu dać?
-no daj...- odrzekłam ze
złamanym sercem.
Jechałam po niego do
centrum, wydalam dużo więcej niż kosztuje psia zabawka, ale
kurcze..., nic mi do głowy innego nie przyszło jak tylko taka
odpowiedz.
Dziecko zadowolone rzucało
psu jego “zabawkę” a mnie ściskało z żalu za każdym razem
jak pies zaciskał szczękę na moim różowym silikonowym kochanku.
Jak mąż wszedł do domu
z pracy i zobaczył co mu się pod nogami wala, to prawie padł na
zawał. Po dwóch dniach kazał mi “to” wyrzucić, bo nie mógł
patrzeć na dowód zdrady, tak naoczny i na dodatek obśliniany przez
nasza zwierzynę i wyrzucany z zazdrości to w górę to w dół.
Wiec drogie panie i
panowie.
Kochanek zagryziony został
dwa lata temu. Od tamtej pory nie chcę innego.
Czy o nim zapomnę? Chyba
nie. Spędziliśmy razem piękne chwile. Nigdy nie pytał ile mam lat, co słychać w domu., nie patrzył (bo oczu nie miał) na moje
niedoskonałości, a ja po prostu perfidnie go wykorzystywałam bez
skrupułów.
Czy jest z tego jakiś
morał? Jest. Nawet dwa.
Pierwszy to : kochanka
trzeba ukrywać dobrze.
Drugi to: korzystać z
niego w każdej chwili, bo zdemaskowany może zostać w najmniej
oczekiwanym momencie.
I trzecie to: Jak się ma dzieci i zwierzęta to kochanka należy trzymać poza domem ;) hahaa Pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńhahhaha..trzeba
Usuń