poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Czekam


I wciąż czekam i wszyscy czekamy
Na coś, na kogoś...
Cale życie polega na czekaniu
Czekamy na poczęcie dziecka, na ujrzenie jego twarzy , na to aż pierwszy raz powie mama, jego pierwszy krok.
Czekamy na dzwonek budzika po bezsennej nocy, czekamy na godzinę wyjścia z pracy przy nudnym dniu
Czekamy na weekend. Na kartę w restauracji... Czekamy na rachunek który ma przynieść kelner.
Czekamy na spotkanie z kimś, odliczamy dni...
Wszystko można przyspieszyć z wyjątkiem czasu. Mówiąc, że można przyspieszyć, myślę o błahych sprawach takich jak podejście w restauracji do kelnera i poproszenie o kartę zamiast siedzieć i czekać. Ale w wielu przypadkach pozostaje nam czekać.
Ja osobiście, już wspominałam w poprzednich wpisach, że mam tą wielką wadę (oprócz zgryzu wzroku i wymowy..hahah), a mianowicie brak mi cierpliwości.
Wspomnę tu o takich głupotach jak przysłowiowe czekanie aż On się czegoś domyśli jak na przykład wyniesienie śmieci bo widzi, że z kosza kipi, zebranie po sobie skarpet które leżą połogiem pod łóżkiem, kupienie czegoś na obiad z własnej inicjatywy etc. I tak te kobiety czekają cierpliwie i widzą, że samo z siebie nie wyjdzie i rozmawiają z nim i czekają znów na poprawę i poprawy nie ma i tak w kółko. I życie ucieka, a czekać trzeba było...Bo jak inaczej
W związku z miłością...Ktoś powiedział mi ostatnio bardzo mądrze "...bo wy kobiety nie macie cierpliwości w miłości". I ja się z tym bardzo zgodzę. Bo po co czekać? Życie jest tu i teraz i nie wiadomo czy jutro się nam nie skończy. Czekanie wcale nie wzmaga intensywności odbioru przy osiągnięciu celu. Wszystko ma swoje limity. Cierpliwość to wielka zaleta, nie ma co ujmować jej znaczenia. Osoby o dużym temperamencie i o wysokiej dozie spontaniczności niestety nie posiadają tej zalety. Ja jestem jedna z nich.
Ktoś inny podsunął mi pomysł (wcale nie nowy), żeby zamiast czekać... wykorzystać ten czas oczekiwania na robienie czegoś pożytecznego. No oczywiście nikt tu nie siedzi z założonymi rekami i nie czeka aż mu gwiazdka z nieba spadnie i go oświeci. Każdy robi to co ma robić, i zajmuje się czymś dla tak zwanego zabicia czasu. No ale właśnie, po co zabijać czas . Czy nie lepiej od razu przejść do czynów i sięgnąć po to na co się czeka. Ja wiem że nic od razu ...ale przyspieszyć można. Szybko nie znaczy źle.
Zadziwiająco wiele kobiet przy poznaniu kogoś, kogo uważają za potencjalnego kandydata na towarzysza życia, rzuca się na łeb na szyje. I pochwalam to bardzo z dwóch powodów. Życie uczy - to raz ,a dwa- nie ma na co czekać. On może i jest cierpliwy i woli poczekać, zastanowić się...zwyczajnie się boi.
Według mnie, czyli kobiety niecierpliwej... o ile łatwiej jest kupić bilet do niego i jechać. Uda się to się uda, nie uda się, to przynajmniej nie marnujemy czasu na czekanie w niepewności. Dajemy czas sobie i innym na załatwienie czegoś, dajemy szanse na poprawę, na refleksje... i życie ucieka.
Czekamy tygodniami na jakiś moment i nie zdajemy sobie sprawy, że ten okres przeczekany jest nie do odzyskania i właśnie o ten czas, jesteśmy teraz bliżej końca naszego życia. Tak, właśnie tak. Każda mijająca minuta, zbliża nas do grobu. Nie ważne ile masz lat. 20 , 40 czy 60... wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku.
Nie robię planów na przyszły rok , bo nie wiem czy dożyje przyszłego tygodnia.
Nie mowie nikomu " ..to spotkamy się za rok", albo na świętach, bo nie ma gwarancji że dotrzymam słowa. Może to nasze ostatnie spotkanie? Nasza ostatnia rozmowa?

I tak więc stwierdzam że życie to ciągłe czekanie. Za naszym pozwoleniem czy też wbrew naszej woli.  

2 komentarze:

  1. MEGA :-) zresztą jak każdy wpis :-) butelka wina i wieczór zorganizowany- jednym tchem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe, Tym wywołałaś uśmiech na mojej twarzy. ;)

      Usuń