Milczenie owiec. A
może baranów?
Pomilczała owca do
barana, a baran też nie gadula i tak milczeli pobekując od czasu do
czasu.
Ja również często
milczę.
Czasem spowodowane to jest
brakiem słów, bo nie ma takiego słowa które oddaje ból. Trzeba by
ich wylać cale morze, żeby wyrazić to co się chce, a na pogrzebie
na przykład, ani nie wypada ,ani nikt nie ma ochoty słuchać, bo
każdy pogrążony jest w smutku bądź rozpaczy. W takich chwilach
naprawdę milczymy wszyscy i jedyne co mogę zrobić to wyrazić moje uczucia
gestem objęcia. I to chyba wyraża więcej niż dziesiątki słów.
Czasem jednak milczę bo
tak mi wygodnie. Innym razem milczę, żeby nie spowodować
katastrofy.
Słowa maja moc broni
palnej. Ja mam ich cały arsenał. Boje się czasem mówić, bo przy
ich użyciu może komuś urwać łeb, albo rozpieprzyć mu całe
dotychczasowe życie. Mówienie to duża odpowiedzialność. Wiec
milknę i już.
Mądrze ktoś powiedział, że ludzi trzeba słuchać, a nie wciąż mówić. Ja dużo nie
mowię, no chyba że po pijaku, choć wtedy sprawia mi to ogromny
problem, bo język mi się plącze, wiec też przemilczam, albo tylko
wzdycham ciężko. Jednak pytanie brzmi “czego słuchać jak nikt nie mówi”.
W związkach czasem tak jest, że milczą obie strony.
Zawsze zastanawiam się
jak ci nasi dziadkowie (moi nie, bo moi mieli po kilka żon, a babcie
też albo rozwódki albo wdowy, bo się dziadki wieszali...Takie tam
tragedie rodzinne, o których może kiedyś napiszę w biografii, jeśli takową w ogóle będę pisać), jak
się dogadywali przez te 60 lat z tą sama osobą? Jak już się
pobrali to na cale życie. Czasem myślę, że oni nie koniecznie
musieli być sobie wierni..ale przemilczeli te sprawy między sobą na złotych
godach, uśmiechając się do zdjęcia i zbierając gratulacje i
uściski od młodszych pokoleń, U księdza się wyspowiadali i wystarczy. Teraz jako osiemdziesięciolatki
milczą na wózkach... Może już wszystko sobie powiedzieli przez te
lata, a może już lubią pomilczeć razem, a może po prostu aparat
słuchowy już nie działa. Z całym szacunkiem do ludzi starszych,
chciałabym się dowiedzieć gdzie leżał sekret tego, że przetrwali
tyle lat razem. Może to ówczesna dieta? Te ziemniaki z kwaśnym
mlekiem i skwarkami, a nie to co teraz.... jakieś kotlety sojowe,
albo zdrowe sałatki. Bo nie może to być , ze oni przetrwali te 60
lat bo żona nie gadała.?! Jak mąż powiedział tak było i basta? I może to był ten klucz? Zamykanie buzi i nie protestowanie. No
jeśli tak, to już wiemy czemu teraz ludzie się dogadać nie mogą
i 40% związków idzie się chrzanić. Bo ludzie ze sobą rozmawiają!
Rozmawiają o tym czego chcą, czego nie chcą, co ich boli, co ich
wnerwia etc. Może teraz rozmawiają za dużo? Może żeby się
wygadać, to trzeba iść do psychologa, a w domu sobie odpocząć?
No ale jako że każdy związek jest inny, bo z innych ludzi się
składa, pozwolę sobie na małe przemilczenie dalszych wywodów na
ten temat.
Milczenie uzależnia.
Powinnam się udać na odwyk.
Pozdrawiam delikatnie schylając głowę w podziekowaniu.
Ja
Kobieta Zwykła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz