czwartek, 28 sierpnia 2014

Przeszłością, bez litości..


Natchnienie trafiło po przeczytaniu:
Będzie trzech mężczyzn, którzy zmienią twoje życie.
Twój ojciec, od którego nauczysz się dzielenia uczuć między kobietą i mężczyzną.
Twój syn, który będzie obrazem twoich uprzedzeń i miłości do mężczyzn
Oraz ten, który cię najbardziej skrzywdził. Ten, który cię wykorzystał, zeszmacił i porzucił. 
Oczywiście się z tym nie zgodzę, stad i natchnienie, bo jeśli się nie zgodzę to mam o czym pisać. Gdybym się zgadzała to skinęłabym głową, nic bym nie dodała i po temacie.
No wiec wypatroszę się tu troszkę z mojej przeszłości. Nie lubię do niej wracać, ale jakoś uzasadnić moje podejście muszę do owej teorii, którą tu zaraz obalę.
Proszę zatem o wybaczenie, że wywlekam tu moje życie, które przecież nikogo obchodzić nie musi, ale to wypatroszenie się jest tu uzasadnione. Macie zapięte pasy? Luźny umysł? To jedzemy!
Mężczyźni w moim życiu nie byli ani wzorcem ani nie wywoływali u mnie zbyt wielu uczuć (patrząc teraz z perspektywy czasu), ani pozytywnych,  ani negatywnych.
Pochodzę z rodziny gdzie generalnie facet był od rozmnażania, picia bicia i kończyło się rozwodem już od czasów mojej babci. Dzieci mojej babci też tak miały i chyba ja jedyna po tej linii uchowałam się bez rozwodów, awantur, bicia picia i innych dramatów. A dlaczego? 
Zacznę od mojej matki, która powinna być moim autorytetem, a też nim nie jest. Pomimo jej licznych mężów i kochanków, starała się być dla mnie i matka i ojcem w jednej osobie, bo nikt z osobników płci męskiej przy niej miejsca nie zagrzewał, a możne było odwrotnie? Nie wiem, nie będę oceniać życia mojej matki. To przecież było jej życie, a ja byłam tylko bagażem który z nią podróżował. Mogę jej jedynie podziękować, że dała mi to co miała i nauczyła kochać bliżniego i zwierzęta.
Przez pierwsze 16 lat życia 8 razy zmieniałam z nią miejsce zamieszkania z miasta do miasta. Nie miałam nawet czasu na zawarcie przyjaźni, bo zaraz była zmiana szkoły i wszystkiego. Ma to swoje plusy, poznajesz ludzi , miejsca , ale może stąd wynika mój brak przywiązywania się do czegokolwiek i kogokolwiek. Patrzę jednak przez pryzmat czasu, jak kształtowała się moja osobowość i nie widzę tam mężczyzn jako przedstawicieli jakiejś formy uczuć. Nie miałam ojca do którego mogłabym się przytulic, który byłby ojcem. Stąd chyba zawsze stawiałam na to, że faceci nie są od przytulania i wyższej formy uczuć. Nie znaczy to, że nie widziałam jak moje koleżanki mały ojców kochających, którzy okrywali je kocem , kupowali lizaki i chronili je przed pierwszym spotkaniem z chłopakiem. Poznałam też ojców z tej drugiej strony, gdy jako trzynastolatka zostałam przez jednego osaczona seksualnie. A wspomnę przy tym, że pierwszy raz uciekałam w popłochu przed pedofilem w wieku lat 6. Takie tam przygody... nie ma co się teraz rozczulać. Wracam do tematu.
Mnie nikt nie uczył, kim jest mężczyzna w życiu kobiety lub kim powinien być. Dopiero z wiekiem sama dostrzegłam ile facet nosi w sobie uczuć i pomimo przejść z dzieciństwa stawiam go na tym samym poziomie co kobieta. Tu nie ma, że ja lepsza czy gorsza. Różnimy się w wielu kwestiach, ale człowiek jest tylko człowiekiem, czy to ona, czy to on.
Do czego zmierzam. Chcę nawiązać do tematu... że Ojciec nie zawsze jest ojcem, nie zawsze ma ci co pokazać i czego nauczyć. Uczymy się raczej sami..przynajmniej w sytuacji podobnej do mojej, a wiem, że wielu przeszło podobne doświadczenia. Znam teraz wiele matek samotnie wychowujących dzieci. Są kobietami silnymi. Dostają od dzieci laurkę na dzień matki i na dzień ojca. Są one jedynym źródłem miłości jakie to dziecko zna.
Jeśli chodzi o syna, to mam. Jest mieszanką mnie i swojego ojca i nie narzucam mu niczego. Nie wiem czy jego ojciec go nauczy miłości do kobiet czy nie. Ja jestem matką która kocha, pieści, całuje i wrzaśnie jak potrzeba. To ja chciałam syna i nie wiedziałam wtedy jaki to obowiązek dać komuś życie i wpoić w niego pewne podstawowe wartości życiowe. Ale to on sam dokona wyborów i sam nauczy się kim jest dla niego człowiek (kobieta i mężczyzna). Mam też córkę która właśnie dziś kończy 10 lat. To jest córeczka tatusia i nie znudzą jej się jego kolana i pocałunki.
Jeśli chodzi o tego trzeciego, który rzekomo ma kobietę skrzywdzić i potraktować jak szmatę. Nie miałam tego pecha. Napatrzyłam się wystarczająco w życiu, żeby na takiego nie trafić. Nigdy też nie straciłam głowy dla mężczyzny. Pewnie też ze względu na te moje obserwacje z dzieciństwa. Może dlatego nie wierze w tą miłość szaleńczą, namiętną, taką która odbiera kobiecie zmysły i pozwala się traktować tak a nie inaczej “bo ona go przecież kocha”.
Znam kobiety które przeszły wiele w życiu. Jedne szukają miłości, inne tylko seksu unikając uczucia.. Każda ma swoje powody i swoje potrzeby. Psychologiem nie jestem więc nie będę się tu mądrzyć, skąd to wynika i gdzie jest powód...
Zawsze będę płakała na filmach miłosnych. Zawsze będę tęskniła za czymś nieokreślonym.
A przecież jestem dorosłą kobieta. Rozkochałam w sobie kogoś 20 lat temu i do dziś jest ze mną. Czyli pomimo wszystkiego wyrosłam na kogoś kto jest czegoś wart.
Jest taki cytat “Musisz być odpowiedzialny za to co oswoiłeś” i mnie właśnie to pokazało życie, a nie jakiś trzech facetów.
Tych których zanudzam proszę o wybaczenie. Tych którzy mi współczują proszę o zredukowanie współczucia. Tych którzy czekają na następny wpis … zapewniam ze będzie weselszy od tego.
Pozdrawiam
Ja
Kobieta Zwykła


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz