środa, 10 września 2014

Skrobanie kobiety i nie tylko...


Stara jestem, pomyślałam zaraz po przebudzeniu nie czując reki.
Zardzewiały wszystkie moje złote myśli. Cała zardzewiałam. Zakwasy w przedramionach od skrobania ścian.  Tak właśnie poznałam mój naturalny zapach. Jeśli to jest zapach kobiety to zbiera mi się na wymioty na samo wspomnienie. Zdecydowanie Rexona 48h dla pań, była chyba testowana na kobietach które leżały i pachniały przez dobę. Jezu, ja nawet 16 nie pachniałam!
Kot gdzieś zginął, po tym jak wnerwił psa gryząc go w ogon i ten go pogonił. Może zdechł gdzieś za szafą? Nie było go sześć godzin. Pies nawet go nie chciał szukać. Nie zapytałam czemu, on i tak nigdy nie odpowiada. Oby do wigilii.. mam tyle pytań do niego.
***
Skrobanie ścian odbyłam dziś w tych galotach od babci. Pod pępek sięgają...ale co tam. Gorąco tu. Ja sama w domu. Co się będę ubierać jak robol. No i koszulkę przyodziałam jakaś maławą. To siedzenie w domu mi nie służy. Wszystko we mnie rośnie do przodu jeśli chodzi o moje ciało, jakby nie mogło pójść w biodra jak na normalna kobietę przystało! Zabezpieczyłam się w rękawice, żeby znów nie obedrzeć sobie kostek na palcach. Wczoraj krwawiłam jak prawdziwy bokser, i dziś tak wyglądam, w tych babcinych majciorach i rękawicach. Patrze i widzę jaka ze mnie zmienna istota. Z panienki na szpileczkach w biurze do kury domowej w roli budowlańca. Dorwałam się do trzeciej ściany. Kurz , pyl i zadyma w pokoju, Ja jak śnieżka obsypana na biało, z zaparciem drę po tej ścianie, pot spływa nawet po piersiach, zasapana... a tu dzwonek do drzwi. Albo coś spadło mi ze sznurka do sąsiada piętro niżej ,albo koleżanka, pomyślałam. Innych porannych wizyt nie miewam. Otwieram drzwi z rozmachem, a tu stoi kurier.Jak winda zjeżdżająca na dół, zaczyna mu z wolna opadać dolna szczeka. Patrzył jakby bałwana w tenisówkach i w rękawicach pięciopalcowych nigdy nie widział. Pan przełyka ślinę i mówi, że przyniósł dekoder i żeby mu podpisać na maszynce. W tych czasach to już się na papierze nic nie podpisuje, tylko na takich gówienkach jak telefon komórkowy. Ściągam rękawicę, biorę ten plastikowy patyczek w dłoń... kostki krwawią.. Pisze, pisze, a to gówno nic nie pisze! Pukam, stukam w ten nowy wynalazek, a pan do mnie jak do chorego nerwowo pacjenta... “spokojnie proszę, spoookoojnieeee...pomaluuuutku, delikaaaatnie...nic nie szkodzi... może być nieczytelnie”. To po cholerę mi to dajesz , myślę z poniesionym już ciśnieniem. Odebrałam paczuszkę, pan zawinął maszynkę w pospiechu i zbiegł po schodach jakbym go miała pobić. Chciałam krzyknąć, że dam mu napiwek, ale jak taki tchórz , ze nawet przed napiwkiem ucieka, to jego strata.
***
Wieczorem, zamawiamy na kolacje chińszczyznę. Czekamy godzinę. Dzwonek domofonu.
-tak?-pytam
-jedzenie chińskie jestem.
Co??? Pomyślałam sobie, że chyba sam się poćwiartował i przyszedł po kawałku , bo tyle mu zeszło. “Jedzenie chińskie jestem...”. A na imię to jak ma? Bambus z grzybami? Ludzie tyle lat tu są, a mówić po ludzku nie potrafią. A ja czasem miałam wrażenie że to ja mowie niepoprawnie.
***
Po kolacji słyszę w łazience mąż się goli. Nie zaglądam gdzie. Słyszę jedynie maszynkę.
Przychodzi do pokoju łysy. Staje do mnie tyłem i pyta:
-nie zostało mi gdzieś tam z tylu...?
-zostało – odpowiadam.
-gdzie?
-na plecach.
Pokręcił głowową wzdychając i poszedł kręcić sobie papierochy. Nic nie rozumiem, no przecież mógł poprosić jak nie sięga, to bym mu pojechała po całości.
Ach, kobieta i jej mentalność.

Lubie tak sobie myśleć po mojemu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz