wtorek, 30 września 2014

Zaadoptuj capa


Kto z nas jako dziecko nie chciał zwierzaka w domu? Pieski, kotki, chomiczki, ptaszki...
Ja miałam to szczęście, że miałam zwierzaki w domu. Psy, papużki, nawet kocica w tym życiu się znalazła- Karolina. Miała potem cztery kociaki: Miłka, Mietka, Marchewka i Jabłuszko. Zabawa była przednia, tylko sprzątać nie miał kto. Teraz moje dzieci też maja psa, kota i rybkę-wdowca po niejakiej Turbo. Pies za młodu był demolka. Musieliśmy dzięki niemu robić mały remont w domu i zakupić przy okazji meble, bo nie dość że zdemolował to powypruwał z materacy łóżkowych cale bebechy. Krew mnie zalewała jak wracałam z pracy. Ostatnio syn wytresował psa do tego stopnia, że jak nie chce reagować na wydaną komendę, to każe mu robić dwadzieścia pompek, na które pies generalnie kładzie zlewkę i udaje, że nie słyszał. Nowy nabytek kot o nazwie Zaczep, bo imieniem tego nazwać nie można. Już poobgryzał mi pięty bo atakuje wszystko co się rusza, a co się nie rusza to też zaczepia..typu firanki, po których się wspina jak strażak pod górę. Wszystko w domu już pozaciągane łącznie z dywanami , które widocznie najbardziej atakują nieszczęsnego kota swoimi rogami, bo te ucierpiały najbardziej. I tak pomiędzy dziećmi a zwierzakami życie płynie mi na zabawie, bo jakżeby inaczej... Podobno rodzice nie kochają dzieci za to, że są dziećmi, a za to, że mogą się z nimi bawić. Kto wymyślił taka głupotę to nie wiem. Jestem leniwą mamą, jedyne na co mnie stać, to tarzanie się po łóżku, gdzie i tak ostatnio moja mniejsza pociecha zwróciła mi uwagę:"... poczekaj mama., poczekaj.. nos mi się złożył jak mnie przygniotłaś...". Czasem zagram w jakieś Scrabble czy Monopoly, ale generalnie mało się udzielam w zabawach dziecięcych. Słyszałam, że  mężczyźni to wieczne dzieci..ja nie widzę zbyt wielu tatusiów bawiących się w parku, więc pozwolę sobie na lekkie phi z mojej strony. Wsadzą nos w telefon albo gazetę, a dzieciak biega z gilem pod nosem po parku i dźga kolegę patykiem bezkarnie.
Właściwie taki mąż, to jedno dziecko więcej bo trzeba o niego dbać jednakowo jak o resztę . On sam na przykład nigdy nie nosi chusteczek do nosa, tylko jak kichnie z efektem to pyta "eee mała, masz chusteczkę". W szafce nigdy nie znajduje tego co szuka, trzeba mu zawsze palcem pokazać..dokładnie jak z dzieckiem. Ach, no ale nie o chłopach dziś wpis. Popsioczę na nich inny razem by podtrzymać moją statystyczną przeciętność. No więc wracam do zwierzątek. Pracowałam kilkanaście lat temu w sklepie zoologicznym. Przywieźli nam świnkę morską albinoskę. Okazało się po krótkim czasie, że jest ciężarna i po urodzeniu jedna ze świnek była na wykończeniu. Zabrałam ja do domu. Karmiłam pipeta, nazwaliśmy ja Piłi , bo taki dźwięk wydawała..pił... pił... No i królika angorkę wzięłam do domu. Pompon się zwał całe życie pomimo, że to była samiczka. Pompon poobgryzał izolacje ze wszystkich kabli, a w nocy wygrywał bzdęgoląc na prętach od klatki w której mieszkał. Straszny był z niego muzyk, ale łaskawie natura obdarzyła go w zamian urodą. Lubił też obgryzać naskórki u palców. Teraz są w modzie takie rybki które usuwają martwa skórę … a ja miałam królika. To były czasy. Mam też kolegę który znalazł kozę w lesie. Chyba myślał że to mała sarenka. Przywóz ją do domu, ale nasrała mu za zasłonę i matka z domu go wyrzuciła razem z ta pseudo-sarną Wywiózł kozę do babci na wieś. Właściwie to był kozioł..cap tak zwany. Jak go zwał tak też śmierdział. Okropne.
Ostatnio moje dziecko przyniosło pisklę wróbla. Pisklę zostało przekarmione i się przekręciło. Dziecku skłamaliśmy że poleciał do mamy. Zastanawiam się co będzie jak nas opuszcza nasze zwierzaki. Zdechła Turbo była traumatycznym przeżyciem i przez tydzień nie wolno się było w domu uśmiechać. Żałoba obowiązkowa po rybce.
Pomimo tych strat materialnych i dramatycznych przeżyć, wciąż się uśmiecham jak patrzę na ten mój dwu i czworonożny zwierzyniec.
Pozdrawiam Ja. Kobieta Zwykła z miotłą wśród zwierząt. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz