czwartek, 27 listopada 2014

Chude przepisy na cienkie życie


Moja przyjaciółka twierdzi że ja wszystko bagatelizuję
Jeśli chcę być zdrowsza, to muszę bagatelizować. Chyba że to choroba, która z nóg mnie powala to już się zawlekę do lekarza, ale jak znam ten świat, lekarz popuka mnie po plecach (głowy nawet nie tyka) i zawyrokuje, że mam się leczyć ibuprofenem i wodą. Woda w tym kraju jest dobra na wszystkie dolegliwości. Ja tam wole grzańca.
Przepis na szybkiego grzańca jesiennym wieczorem
Składniki:
*kobieta
*wino 0,75
Sposób przyrządzania:
*zagrzać wino (można dodać przyprawy dla smaku)
*wlać w siebie
*dla lepszego efektu wejść pod kołdrę
Gotowe 
Oczywiście, że oceny dzieci też nie mogą podlegać mojej „zlewce”, tu okazuję się osobą dość poważną, choć wiem, że oceny tak właściwie nie odzwierciedlają tego co dziecko ma w głowie, a raczej część tego co maja w dupie (że tak się wyrażę). Jak sobie przypomnę moje lata ze szkoły i to jak uwaliłam z polskiego bo nie wiedziałam kto ubierał Pana Tadeusza, to mi się flaki przewracają. A gdybym wiedziała to moje życie byłoby na wyższym poziomie, bo to mi do życia niezbędne. Ups, przepraszam na chwilkę, tu muszę przerwać i lecieć zebrać pranie, jesienny deszcz się objawił i moczy moje pranie!A dopiero było słońce.... TYUGHJIKL;'UIOL;./ Przepraszam, teraz kot przeleciał po klawiaturze po czym na niej osiadł. A kysz!
Kobieta tak jak i ta pogoda. Też zmienna bywa. Właściwie to nie tylko ona. Doszłam w nocy do przekonania, że to nie ja jestem zmienna, ale moje łózko! Bywa tak, że wstanę w dobrym humorze, dzień zleci jak każdy, kładę się spać i nachodzą mnie smutne myśli i kończę krochmaląc chusteczki pod moją poduszka, a innym razem mam beznadziejny dzień, wchodzę pod kołdrę i zaczynam się śmiać. Przypominają mi się tak śmieszne rzeczy, że trzęsę się ja, moje łózko i nawet mój mąż który smacznie spał i pewnie wybudził go koszmar o trzęsieniu ziemi. Zawsze zadaje mi biedaczyna to samo pytanie: "A ty znowu! Co ci się teraz przypomniało”. I rechoczę się tak, że nie mogę opowiedzieć, a jak już wyduszę z siebie wszystko, to kończę przeciągłym iiiijjjjjjj, mlasnę dwa razy, mówię sobie spokój już! A po sześciu sekundach znów mi się coś przypomina. I tak mogę z godzinę. Zdecydowanie to nie ja jestem niezrównoważona tylko mój materac! Jak jestem w pionie to mam równo pod sufitem, kładę się... ot, tracę równowagę psychiczną. Chyba zacznę spać w pionie. Generalnie uważam, że jestem zdrowa, ale mogę się mylić. A może to brak czegoś w organizmie? Może penisa? Tak to jest chyba jedyne czego nie mam w życiu. No ok, jest ten kochanek w szafie, ale zarośnięty... kurzem. Ja też zarosłam już pewnie pajęczynami. To musi być powód mojego nie-szaleństwa. Przejdę więc do rozmyślań poważniejszych. Jestem w związku z tym samym mężczyzną od troszkę ponad dwudziestu lat.
Nasze dłonie z czasem przestały do siebie pasować...
To dziwne, że na początku wszystko pasuje , a to co nie pasuje to się dociera... i zaczyna jakoś się kręcić. I nawet nie zauważasz jak lata mijają, 5, 10, 15, 20.... I zaczynają nadchodzić takie dni, kiedy zauważasz, że denerwuje cię jego pierdzenie, smarkanie, to jak je, jak myje zęby i jak zostawia mokry ręcznik zwinięty na pralce. I kiedy w nocy spać nie możesz, bo chrapanie doprowadza cię do bezsenności, zaczynasz myśleć i myśleć i godziny mijają, a ty się denerwujesz, że się nie wyśpisz, a im bardziej się denerwujesz, tym ciężej ci zasnąć, więc w końcu przenosisz się na sofę... a myślami oddalasz się o całe mile. I za każdym razem, gdy ujmuje twoją dłoń, ona zaczyna się wysuwać... tak , jakby już do siebie nie pasowały...
To dziwne. Przecież myślałaś, że to miłość i że będzie wieczna. Może to miłość zmodyfikowana? Taka z przyzwyczajenia? Taka wynikająca z lojalności życiowej? Zaczynasz zastanawiać się nad sobą i nad tym czy kochasz. I za każdym razem gdy słyszysz pytanie „kochasz mnie”? Odpowiadasz "tak", tylko nie tak jak kiedyś, nie tak jak ty tego chcesz- myślisz sobie.... Ale tak właściwie, może miłość wieczna i prawdziwa istnieje tylko gdy jest niespełniona? Może nie jesteśmy stworzeni do życia dla siebie, a dla kogoś? To najgorsza z opcji... ale może warto ja rozpatrzeć?
Tym poważnym myśleniem zachowując pozycję pionową, pożegnam się na dziś. Obowiązki nad przyjemność przedkładam. Muszę lecieć po kabaczka. Wbrew skojarzeniom, nie będzie on użyty do ściągania ze mnie pajęczyn, ale zmiksuję dziada na pure, bo zbliża mi się godzina obiadowa.
Ach, podam jeszcze trzy szybkie przepisy w związku z głodem.

Przepis na szybką i dietetyczną kanapkę:
*Rzucamy się szybko w negliżu na stół... Im szybszy rozbieg tym kanapka szybsza.
*Przykrywamy liściem sałaty
Gotowe

***
Przepis na udane babeczki:
*Na kobiece piersi nakładamy foremki (mogą być dziecięce z piaskownicy , lub wiaderko nawet)
Nie poklepywać łopatką bo opadną
*Odciągamy foremki
Gotowe do konsumpcji

***
Przepis na pyszna szynkę:
*Kąsamy kobietę w pośladki i mówimy: "mmm, jaka pyszna"
Gotowe
Pozdrawiam wraz ze zdrową żywnością
Ja
Zwykła


1 komentarz: