Wiosennie tak, bo przecież zima choć
ledwie się zaczęła, niebawem się skończy i znów będzie wiosna
, a po niej lato i jakoś trzeba wyglądać przecież po tej cało
jesienno-zimowej hibernacji mięśni brzusznych bądź tez i innych,
które poza okresem letnim na świat nie wychodzą. To znaczy
wychodzą czasem nieśmiało a czasem bezczelnie znad paska spodni
ewentualnie dobrze dopasowanych majtek.
I tak oto do czterech dni staram się
nie jeść tak jak się zabrania tym, którzy przechodzą na tak
zwana dietę, jednak jeść muszę, a co gorsza lubię. Ponieważ od
tych kilku dni uprawiam coś co miało przypominać sport, ale jest
raczej zmuszaniem się do wysiłku i głównie polega na truchtaniu i
wbieganiu po schodach...Zaraz, zaraz, zgubiłam wątek....do czego to
ja dążyłam... ? Ach, no właśnie do tego, że mam zakwasy. A co
jest najlepsze na zakwasy? No, ruch oczywiście! Czwarty dzień jest
dniem krytycznym dla kobiety zwykłej, bo waga stoi w miejscu, a
nawet jakby coś w górę podskoczyła, a kobieta jest taka podatna
na czynniki zewnętrzne które idą wbrew jej oczekiwaniom, że
zjadła z żalu pół bagietki z serkiem topionym , bo żółty tuczy
bardziej, a bagietka nie tuczy wcale przecież. Jakoś trzeba z
sumienia zdjąć ciężar popełnionego grzechu, zwanego łakomstwem.
Oczywiście tak serek jak i bagietka miał być wytopiony z bioderek
przy popołudniowym treningu. No i stało się. Kobieta wyruszyła w
trasę nie sprawdzając czy ma majtki liftingowe (znaczy sportowe) na
sobie. A jakie miała? Ona miała siateczkowe z koronkowym
wykończeniem. Zaprawdę powiadam Wam, i kobieta potrafi być
fujarą! Po 30 minutach serek został wytopiony poprzez pośladki,
które to spociły się bardzo, a ta koronka poprzez pocieranie
wyżarła pięknie te okolice na które miała w tym momencie ochotę.
Do domu wracałam okrakiem, a każdy krok był przykrym
doświadczeniem. Nigdy nie chodziłam tak brzydko. To traumatyczne
doświadczenie nauczyło mnie dwóch rzeczy. Nie jeść bagietki od
jutra i zakładać bieliznę odpowiednią do okazji. Cdn.
Dziś dzień szósty poświęceń,
czyli znów pierwszy dzień diety, bo dzień piaty zrobiłam sobie
dyspensę ,tak się znudziłam. Rutyna zabija powiadam. Nie można
tyle dni jeść zdrowo i nic z tego życia nie mieć przyjemnego. I
tak sobie pomyślałam że za czasów Jezusa nie było takiego
problemu. Jak ktoś był gruby to był i już, a jak chudy to też.
Żadne tam siłownie, obsesje z operacja bikini. Co to teraz się
dzieje. Lekarz mierzy jakąś zawartość cholesterolu. Jeszcze go
dzieli na dobry i zły! No nic, trzeba się dostosować co naszych
czasów i iść z duchem tendencji i trendów kulturalno-oświatowych
i nie zostawać z tyłu. Ja przy moim obecnym wyglądzie staram się
dotrzymać kroczku, dostając zadyszki. Podbiegam jak wypłoszona
kuropatwa za tymi trenującymi w parku sportowymi wyczynowcami,
chowając się czasem gdzieś w krzakach, by odsapnąć bez narażania
się na zawał. No i po co to poświęcenie pytam siebie. No ja wiem
po co. Bo jak się święci dzień święty i grzeszy obżarstwem,
to takie skutki, że w gościach odpryskują mi guziki od spodni,
narażając pozostałych biesiadników na stratę oka na przykład,
to potem takie skutki ze w szafie pełno a nie ma co na dupsko
wcisnąć.
Sumiennie daje słowo publicznie, że
do dnia szóstego diety wytrzymam tym razem, a w dzień siódmy będę
leżeć i cieszyć się życiem gęsi wyścigowej , bo kurą domową
nie chce być jak już wiadomo wszem i wobec.
Kłaniam się nisko zauważając ile
przy tym wałeczków i dołeczków zwija mi się w okolicy brzuszka.
Oddalam się w poskokach i wymachach w okolicę kuchni, by poznęcać
się nad sobą, przygotowując kolację rodzinie. Zawsze myślałam
że nie należę do masochistek, a tu proszę...
Ile to się człowiek uczy o sobie,
dzień po dniu.
Z Madrytu, pisała dla państwa KZ.
A znacie Państwo ten kawał?
OdpowiedzUsuńNiewidomemu w nocy zachciało się pić. Wchodzi do kuchni i macając wszystkie kuchenne przedmioty chce znaleźć kubek. Nagle natyka się na tarkę, tak ją dokładnie maca opuszkami palców i zaczyna się głośno śmiać i mówi:
- Takich głupot to już dawno nie czytałem...
I tym żartobliwym akcentem, pozdrawiam wiosennie wszystkich Państwa, wierzących że ziemia jest okrągła.
R.
Znamy
UsuńWiara czyni cuda!
Moja Droga KZ :-)
UsuńJako, ze również lubię jeść, to nie licząc kalorii zjadłam obiad. A po chciałam znów zerknąć tutaj i... Już po kilku zdaniach śmiałam się, aż mój syn zapytał co mi się stało. Ano nic... Tyle, że mam zakwasy i próbuję jakoś wrócić do formy, by nie spoglądać do szafy ze skrzywioną miną, że jednak rzeczywiście nie mam co włożyć na dolną część ciała.
Ale jednak stwierdziłam, że zaraz po obiedzie mogę szybko delektować się lodami i będzie "bezkarnie dla doopy" - bowiem jak powiedział dietetyk: przy jednym wyrzucie insuliny można troszeczkę deseru. Taaak, troszeczkę... :-D Spora ilość lodów poprawi mi nastrój, gdy już sobie "wybaczę" słodyczowe obżarstwo :-)
Ok, dietetyk nie wie ile pysznych lodów można wepchnąć w siebie (to nie było delektowanie się).
W sumie to czuję się świetnie... (piszę i nadal wcinam lody). Nawet gdy sobie uświadomię, że spędziłam dzisiaj sporo czasu na sprawianiu sobie przyjemności :-)
A może od jutra pomyślę jak usidlić moją silną wolę. Tak tak... muszę ją pokonać. Mam tak silną wolę, że robi ze mną co zechce ;-)
Pozdrawiam
Re
HAHAHAH. Dziękuję. zaraz mi lepiej...
Usuń