niedziela, 22 lutego 2015

Rozmowy kontrolowane / czyli życie biurowe KZ


Moja obecna praca polega na telefonowaniu i umawianiu chętnych, na rozmowę wstępną o pracę.
Ponieważ głosik mam raczej wdzięczny to radzę sobie dość dobrze ,ale i zdarzają się wypadki że jestem zwyczajnie rozczarowana i zła na ludzi.
Dzwonię do młodej kobiecinki. Przedstawiam się jak zawsze, mówię skąd dzwonię i pytam czy może przyjść na rozmowę jeśli jeszcze jest zainteresowana praca w hotelu. Uprzedzam że potrzebne mi CV . Pani mi odpowiada
-A co ja tam będę robić?
-Nie wiem. W zależności od tego co pani chce robić i co pani potrafi.... Sprawdzimy, ocenimy, zdecydujemy...
-Ale ja nigdy nie pracowałam?
-Nic nie szkodzi, pani przyniesie CV i zobaczymy co możemy dla pani zrobić
-Ale jakie CV. Ty mi to możesz zrobić?
-Nie, nie mogę. Proszę poprosić sąsiadkę , męża lub koleżankę. Jeśli nie ma pani drukarki do prosze odręcznie napisac na kartce A4
-I co ja mam tam napisać?
-To co pani do tej pory robiła. Wpisać jakie szkoły i kiedy pani kończyła...
-Ja mam tylko podstawówkę
-To proszę to wpisać
-I co jeszcze?
-No należy zacząć od imienia i nazwiska, danych personalnych, daty urodzenia.
-Dobrze, to ja jutro przyjdę i przyniosę ta kartkę
Odkładam słuchawkę, koleżanki się śmieją...O fotografii bałam się wspomnieć żeby mi "selfie" nie przytargała w telefonie.  Oświadczam zupełnie poważnie:
-Ta kobieta przyniesie mi metrykę urodzenia. Zobaczycie.
Dzwonię do innej potencjalnej kandydatki. Informuję o tym co zawsze, pani gdzieś na wietrze, nic nie słyszy..szuka kartki żeby zapisać adres. Krzyczę do niej z naszego cichego biura, aż wszyscy się gapią:
-Pani nie szuka!! Ja wyślę sms z adresem, moim imieniem i nazwą stacji metra!!
-Co mi pani wyśle!?
-Sms! Z naszymi danymi...gdzie jesteśmy i godzinę spotkania!!
-A metro mi pani wyśle?!
-tak , wyślę i metro!!
-Co?! Nic nie słyszę!
-Taaaak!! Wyślę metro!!
Koleżanki już mi się kładą na biurku ze śmiechu. Odkładam słuchawkę.
-Tak wyślę jej jeszcze limuzynę z szoferem, jeśli trzeba. Wszystko dla klienta...
Dzwonię. Coś cholernie przerywa.
-Zaraz do pana jeszcze raz zadzwonię, bo coś przerywa!- krzyczę
-Nie-trze-ba..ja-się-ją-kam...- odpowiada pan
Gleba. Leżymy wszyscy na stolikach.
Dzwonię. Pytam o Alberto. Odbiera jego mama i umawia syna na spotkanie.
-Ale jest pani pewna ze jemu taki termin odpowiada_
-Tak, ja zawsze za niego mówię. Bo wie pani on jest głuchoniemy
Nowe wyzwanie myślę...
Przychodzi Rumunka na rozmowę. CV w pozycji poziomej, jedna trzecia, to jej fotografia w całym splendorze. Żakiecik, mini i białe szpilki, podparta dłońmi w talii. Patrzę i uśmiecham się pod nosem.
-A pani no jakie stanowisko chce się starać w hotelu?
-Recepcjonistka.
-To wystarczy fotografia od piersi w górę
-Przecież nie widać dekoltu!
-No nie widać, ale też i nie musi.
Czasem trzeba sporo delikatności i wyrozumiałości, która chyba mi się kończy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz