Zapytano mnie dziś
czy często czuję się nieszczęśliwa. Nie nie często. To tylko jakiś kobiecy smutek wypływający z dziury zwanej duszą.
Gdzieś tam w środku, coś mam czasem tak strasznie puste....ale nie za często.
Kobieta
to bardzo dziurawe stworzenie. Nie dość, że natura nas tak
obdarzyła to jeszcze coś w jej wnętrzu jest dziurawe i jakoś
czasem tak te smutki uchodzą. Niektórzy powiadają, że baby szukają
dziury w całym. Ja się nie pytam po co, bo wiem że po to, żeby tę dziurę
załatać oczywiście, przecież nie po to żeby ją drążyć. A dodać trzeba, że nie ma dziury, której kobieta by nie potrafiła
załatać. Ostatnio, jakby tych dziur było mało, to wydarłam sobie
jeszcze dodatkowe dwie w kolanach! No nie tylko w pończoszkach, ale i
kolanach i to na stałe się wydaje. Tak sobie wdzięcznie schodziłam
po drewnianych, wychapanych, krętych schodach z pracy i tak byłam
zajęta dłubaniem w telefonie, że stało się to co miało się
stać. Poleciałam ja z trzech ostatnich schodków prosto na kolanka,
wyciągając w górę obie ręce, bo przecież telefon trzeba było
ratować przed upadkiem i torbę z laptopem. Wyglądałam jak piłkarz
tuż po strzeleniu gola, rzucający się na boiskowy trawnik by
przejechać się triumfalnie na kolankach. Ja niestety minę miałam
przegrańca, a nie zwycięzcy. Koleżanka z boku wyła zgięta w pół
ze śmiechu, a zza zakrętu wypadł najpierw przestraszony brzuch, a za nim jego
właściciel - pan cieć tak zwany, który chciał mi pomóc wstać, ale
schylenie się do mnie groziło u niego wylewem. Szybko zerwałam się
na powyginane nogi i udawałam że nic się nie stało. Niestety moje
pończochy zdradzały jednak, że jest wręcz przeciwnie. Puściły nie
oczka porozumiewawcze do wchodzących ludzi, ale oka! Oka tak wielkie, że wyłaziły przez nie całe kolana i z nich wyciekała piękna
purpurowa krew. Jako kobieta zwykła mam przecież zapasowe w
torebce. Pogazowałam na górę do biura i przebrałam się szybko w
łazience. Kolana krwawiły jak zarzynana kaczka. Ciekło mi przez
pończochy. Plastra nie było, więc wsadziłam sobie chusteczki
higieniczne pod pończochy. Jakoś do domu musiałam pojechać.
Ludzie się troszkę patrzyli, bo taka ładna pani na obcasikach, a
tak brzydko chodzi z takimi "pęcinami", bo inaczej tego nazwać nie
można. Dziś zostały dziury w kolanach, już prawie zabliźnione, a
po pończochach wspomnienie. A taki miały ładny kolor. No więc ja
dalej i dziurach i tych cieknących. To, że coś z nas upływa raz na parę tygodni to pikuś. Ja teraz o poważniejszych wyciekach.
Chciałam bardzo mocno i wyraźnie zaznaczyć, że kobieta ma też
wycieki z zadowolenia lub chęci w dziedzinie erotycznej. Panowie
dramatyzują, że po nich widać, że im namiot ,że im drga... A ja
chcę powiedzieć, że niech sobie nie myślą, że kobiecie jest lekko
gdy się podnieci. A przykro mi uświadamiać wielu, że kobieta
potrafi się podkręcić poza łóżkiem i poza nawet aktem
seksualnym. Czyli może jej się to zdarzyć wszędzie i o każdej
porze, a nawet o kilku rożnych porach dnia lub nocy. Czym to się
objawia? Mokrymi majtkami. Sposób na to może być bardzo prosty,
czyli noszenie podpaski przyklejonej do krocza zawsze i wszędzie,
lub też zmiana majtek osiem razy dziennie. Zarówno jedna jak i
druga forma jest uciążliwa. No ja nie wiem czego tu zazdrościć
kobietom? Że im nie staje w formie widocznej? Ale jesteśmy w
niewygodnej sytuacji, bo nawet jak ochłoniemy to wciąż nam się
majtki kleją niestety i zapach rozsiewamy zwany kopuliną (kobiece feromony) , zupełnie niechcący.
Następna dziura o której wspomnę,
to otwór gębowy, lub usteczka jak kto woli, przez który wylewamy
nasze żale i pretensje. Ja staram się nic tamtędy nie wyrzucać, natomiast staram się przyjmować doustnie by zaspokoić
pustkę tę wewnętrzną. Znaczy się zalewam robaka popularnie
mówiąc. Do pijaczek nie należę, ale lubię zrobić
sobie drinka pod kontrolą domowników, a raz na dwa tygodnie
wychodzę na babskie pogaduchy gdzie się nam przelewa, wlewa i wlewa to, na
co mamy akurat ochotę. Dziś piątek, ulubiony dzień kobiet.
Proszę się opanować i nie podstawiać nam pod nos waszych męskich
dziur..na przykład w skarpetach, w kroku dżinsów, czy też innych, którymi to niby powinnyśmy się zająć. Dość mamy własnych by
się nimi zajmować, cieszyć lub nad nimi lamentować. Piątek
ogłaszam dniem dziury kobiecej który trzeba świecić.
I tym samym dobieram się do szyjki
butelki wina, by wydłubać za pomocą zepsutego korkociągu, otworek
przez który dobiorę się do tego błogiego napoju.
Pozdrawiam serdecznie, puszczając oko
okiem, a nie pończochą.
Ja- dziurawa i wylewna jak zwykle.
dziekuje ....... - aristos jack
OdpowiedzUsuń