niedziela, 12 kwietnia 2015

Wyjazdy nieodjazdowe


Wysłali mnie z firmy na Lanzarote, na wakacje w celu zrelaksowania się, i jedyne co tam widziałam to “popiół” wulkaniczny jak okiem sięgnąć i same kaktusy. Plaże spokojne, ja plaży nie lubię, bo piach we wszystkie dziury się dostaje, no ale firma wysłała. Nie mogłam odmówić. Widziałam jak trzecie oko nudysty obserwowało mnie , podczas gdy on na stojąco grzebał coś u siebie w plecaku.. Plaża była pusta, to musiał się koło mnie rozłożyć.! Jak zawsze opaliłam się cudnie, choć gadająca papuga, za każdym razem jak wchodziłam do baru, mówiła do mnie „hola feo”, co po polsku znaczy „witaj brzydki” . Głupia papuga. To, że gadająca nie znaczy wcale że inteligentna.
Następnym razem wysłali mnie do Meksyku. Tam też nie było relaksu. Całymi dniami na bankietach i przeżywanie atrakcji turystycznych. Kazali mi pływać w jakiś jaskiniach gdzie plątały mi się ryby miedzy nogami, podczas gdy mam klaustrofobię i ryb się boję! Obowiązkowy też był masaż relaksujący. Tam była pani która sięgała mi do pach. Położyłam się na kozetce, twarzą w dół i podziwiałam przez dziurę w kozetce, jej brzydkie stopy w klapkach,.. bo pani stała przy mojej głowie i pokładała się wielkimi piersiami na mojej potylicy, próbując wymasować mi całe plecy. Zastanawiałam się czy pani ma krótkie ręce, czy ja długie plecy, że nie sięga i stęka i wzdycha przy tym jakby cały ciężar świata nosiła na ramionach. Tak właściwie to nosiła chyba w tych piersiach... No nic, nie zrelaksowałam się. Przyjechałam 3 kilo grubsza, bo dawali mi wciąż jakieś owoce morza tak przyprawione, że ziałam ogniem całe 2 tygodnie. Bałam się iść do klozetu. Z wilgocią w powietrzu też sobie nie bardzo radziłam. W pokoju klimatyzacja działała tak, że po ścianach ściekała para, i po kablu od lampy też. Rezultat: spalona żarówka, spalony kabel, dym w pokoju.. ewakuacja i 4 godziny w recepcji w oczekiwaniu na nowy pokój. A hotel pięciogwiazdkowy. Tam też się opaliłam. Bagażowy stwierdził że opalona jestem pięknie jak langusta. Nie wiem czy to miał być komplement, ale lepsze to niż rak. Po tych przejściach chciałam się upić „piña colada” ale nie zawierała alkoholu.
Raz w hotelu zaaplikowałam sobie tampon na odwrót. Ale to nie moja wina, tylko defekt fabryczny. Każdemu może się zdarzyć. A padło na mnie.. no cóż. Po kilkunastu minutowym szukaniu sznureczka i podskakiwaniu, dałam za wygraną . Pomyślałam z czasem wszystko cięgnie ku ziemi i miałam rację. Po 36 godzinach sam wyleciał. Pobyt był lekko stresujący zatem. Nie dość, że nie lubię spać w hotelach, bo to nie moje łóżko, nie moja poduszka... to jeszcze spać z napęczniałym ciałem obcym w pipce przez dwie noce... to nie bardzo mnie radowało.
Jak jadę do rodziców z dziećmi latem nad morze, też zawsze mam dyskomfort. Nie dość że mam alergię na słońce i po 2 dniach wychodzą mi bąble, to na dodatek podczas podróży odparzam sobie tyłek. Stara dupa, a takie rzeczy...Mam wtedy ochotę wysiąść na autostradzie z zadartą kiecką. Może będę od teraz przystawać i prosić na stacji bezynowej o kostkę lodu, posmaruje się i będę wietrzyć ukradkiem i pod wiatr.
No ale tyle o wakacjach. Nowe się zbliżają, więc pewnie znów coś zupełnie normalnego mi się przytrafi ...

Pozdrawiam słonecznie popijając mojito (zawiera alkohol)

3 komentarze:

  1. Dzień dziś jakiś przygnębiający był...ale czytając Twój post uśmiałam się do łez! Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dziś jakiś przygnębiający był...ale czytając Twój post uśmiałam się do łez! Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń