No więc tak. Jak obiecuję to
dotrzymuję słowa. Zwłaszcza czytelnikowi. Już na początku tego
wpisu zaznaczam, że kocham mężczyzn i właśnie dlatego muszę
powiedzieć to co teraz powiem. Proszę też o pomięcie faktu użytych przeze mnie słówek zapożyczonych ze słownika autora. Boże jaki ten język polski jest cholernie ubogi w branży erotycznej. On nie jest wulgurny, on jest obrzydliwie nudny. Mowa o języku, nie o autorze, bo tego pana akurat nie znam.
Przeczytałam książkę „Życie
podziemne mężczyzny” o której wiedziałam jedynie z Facebook że
istnieje i tylko dlatego, że admin owej strony, zalajkował u mnie i
się że tak powiem sprzedał. Za niewielka namową, zakupiłam i
przeczytałam. Dobra ze mnie kobieta. Moja opinia < Książka
łatwa do strawienia, pomimo wielkiego Ego jej głównego „bohatera”.
Ja, jako „człowiek z pizdą”, powiem tak: Kobieta oczywiście
nie jest "wirtuozem” zdrady , tak jak sam siebie nazywa nasz
bohater w świecie podziemnym. Ona jest czymś więcej. On tego nie
widzi, bo wielka dupa kobiety z pizdą w parze, przesłania mu to i owo na tym swiecie... ale tak właśnie jest. Ona jest muzą, Ona jest kompozytorem, Ona jest
dyrygentem. Ona jest obsesją... Bez niej, nie powstałaby książka i całą orkiestra by pierdolnęła.
Jestem dumą posiadaczką samoświadomości i tym samym „...nic co
ludzkie nie jest mi obce”. > Oczywiście można
się ze mną zgodzić lub nie. To, że facet dla dymania “człowieka
z pizdą „ pokonuje setki kilometrów, dla mnie jest tylko i
wyłącznie potwierdzeniem mojej teorii o mocy cipki , natomiast
autor pewnie stwierdzi, że to z miłości do dymania i obiektu w
rzeczy samej, nasz bohater zmuszony jest do takiej jazdy i poświeceń. Każdy
ma prawo do własnej opinii i obrony własnych teorii jeśli tego
potrzebuje. Jako człowiek z mózgiem (wykluczam tu celowo
inne części mojego ciała), śmiem stwierdzić że pointa główna
to "gniazdko" i jego przyciągająca moc (nie gniazdko męskie na czybku głowy..choć jak wiecie mam słabośc do łysych...) Bo przecież gniazdko jest
też domem rodzinnym, do którego wraca gdy mu smutno i mu źle , lub
też gdy bardzo się zmęczył ruchaniem i zwyczajnie chce poleżeć
na sofie i pograć z dziećmi w karty. Każdy ma prawo być
szczęśliwym , więc brawo dla pana , za spełnienie się w życiu
swoim własnym. I nie piszę tego z jakiejś złośliwości lecz z
wyrozumiałości. Na tym nie koniec komentarzy z mojej strony
odnośnie książki, którą oczywiście polecam, bo ma ona coś do
przekazania, co zdradzę w ostatnim zdaniu tego wpisu.
Ok, teraz pojadę z tematem z innej
strony jako kobieta posiadająca dwa gniazdka, czyli to domowe i to
pomiędzy udami. Pytacie mnie często, czy mam męża i jak się
zapatruje na tematy zdrady etc.
Jak już mówiłam zdrada to według mnie stan
umysłu. Dla mnie ciało jest ciało i jako takiej zdrady nie
odczuwam i nie odczuwałam. Co innego zawód...to uczucie gdy
dowiadujesz się, że ktoś cię okłamywał. Kłamiemy wszyscy i od
zawsze. O tym też pisałam i nie będę się powtarzać w tym
momencie. No więc dla mnie zawód jest ciężkim doświadczeniem,
ale ponieważ mam duże poczucie własnej wartości i nie chodzi mi o
to, że chcę by się o mnie pamiętało w rocznicę ślubu , bo o
niej ja sama najczęściej zapominam, a kwiatki to można sobie w
dupę wsadzić, choć i tak piękniej wyglądają w naturze... rosnąc
sobie i pachnąc. Do czego dążę no i co z tym mężem...Ach i
proszę się powstrzymać od komentarzy o nim, bo to dobry chłop
choć dobrze nikomu nie życzy.
Dawno temu..jakieś iks lat po rozpoczęciu życia pod jednym dachem z tym mężczyzną , gdzie dach był dodać muszę
mój, czyli on zamieszkał u mnie. No więc gdy ja pojechałam za
morza by zarabiać pieniążki, mój kochany zabawiał się cudownie
pod tym właśnie dachem z pewną dziewczynką o ślicznej
buzi i pięknej pupie. Jak się o tym dowiedziałam ..to nie jest tak istotne. Jako kobieta dojrzała i wyrozumiała zaprosiłam piękną
panią do mnie do domku na pogaduszki. Przyszła i nawet przyniosła
ciacho do kawy. Ja niestety nie latam za penisami i wiem, że stać
mnie na zdobycie wszystkiego o czym marzę. Szkoda, że marzenia mam
krótkie ostatnio, ale poprawię się . OK, ciągnę wątek, bo widzę
już tupanie nóżkami... No więc co mnie zabolało w tej historii
najbardziej. Po pierwsze to, że byłam okłamywana pół roku, i ona
biedaczka tyle samo.
Kochanego postawiłyśmy między
młotem, a kowadłem. Żelazo gorące ..ale kuć nie było co w tej
chwili. Po całym zajściu wybrał oczywiście mnie. Że mogłam go
wykopać? No mogłam, ale nie chciałam. Może z mojej strony to była
miłość, a może wyrozumiałość. Taka swego rodzaju dojrzałość
do pokazania że wszyscy mamy prawo do własnych decyzji i że
człowiek się uczy całe życie na błędach, które często
popełnia nawet celowo. Jaki z tego wniosek? Taki, że kłamać
trzeba umieć. Są ludzie z sumieniem i bez. Kogoś tam gryzie,
innych nie rusza nic a nic... i nie musi. Wielu mnie pyta czy ja
zdradziłam. Mogę szczerze kłamać lub nie. Wybór jest mój. Grunt
to postępować tak, nie żeby nam było dobrze, ale żeby inni
ucierpieli jak najmniej. Nie po trupach do szczęścia się
dochodzi...Nie po ludziach, nie po ich sercach, nie po innych
organach. Zdaję sobie sprawę, że jestem cholernie szczęśliwa,
poza małżeństwem. Czyli spełniam się! Nie na mężu się moje
życie opiera. To nie on jest jądrem w moim domu. To ja. Ja jestem
żarem , ciepłem, przystanią, oazą. I to jest podsumowanie wszystkiego co chciałam przekazać.
Dlatego warto przeczytać. Zdać sobie sprawę, że to wokół nas
tyle zamieszania i zachodu. Każdy mężczyzna powinien wydrukować
sobie karteczkę i oprawić w ramki słowa sławnego pijaka i
ruchacza Ch. Bukowskiego:
"każdy
facet musi zdać sobie sprawę
że to wszystko może zniknąć w
jednej chwili:
kot, kobieta, praca,
przednia opona,
łóżko, ściany, pokój;
wszystkie rzeczy
najpotrzebniejsze do życia,
łącznie z miłością,
spoczywają na fundamentach z piasku (…)"
że to wszystko może zniknąć w
jednej chwili:
kot, kobieta, praca,
przednia opona,
łóżko, ściany, pokój;
wszystkie rzeczy
najpotrzebniejsze do życia,
łącznie z miłością,
spoczywają na fundamentach z piasku (…)"
Piekne, po prostu!
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWcześniej, napisałam Twoim blogu, że masz lekkie pióro... Teraz dodam, że nawet do ciężkich tematów. Potrafisz otworzyć oczy na "oczywistą oczywistość" w taki sposób, że można pamiętać, zapamiętać...
OdpowiedzUsuń