No ok. Przyznam się że pracuję od
dwóch miesięcy na siłowni. Napatrzyłam się na ludzi o rożnych
wymiarach i rozmiarach i stwierdziłam, że nie jestem perfekcyjna i
moje idealne rozmiary sto na sto na sto, nie zawsze muszą być
faworyzujące. Poprosiłam więc energicznego monitora imieniem
Clemente o pomoc:
-muszę schudnąć dziesięć kilo.
-w którym miejscu?
-w każdym po trochu – odpowiadam
logicznie.
-już w tej chwili?
-nie. Tym razem powolutku. Daję sobie
dwa miesiące.
Clemente przygotował mi plan zajęć
na każdy dzień. Zwariował widocznie i poniosła go fantazja, że ja
to wszystko jestem w stanie zrobić w ciągu godziny dziennie.
Wskakuję więc każdego dnia na bieżnię i biegnę dziesięć
kilometrów na godzinę by zdążyć na pozostałe ćwiczenia, ale
biegnę tylko pół godziny... stres taki, bo potem do domu biegiem
też trzeba bo dzieci ze szkoły głodne... a nawet jeśli najedzone
to trzeba kontrolować czy domu nie rozniosą . Biegnę i biegnę. Z
prawej strony na bieżni koń widzę biegnie - dwumetrowy chłop nogi
ma za długie do tej bieżni, prawie z niej spada, takie kroki jakby
w zwolnionym tempie sadzi. Z lewej mojej strony krasnoludek
zapiernicza. Niby tempo na liczniku takie jak moje, a przebiera
krótkimi nóżkami trzykrotnie szybciej. Zazdroszczę jej ..nie
krótkich nóg, tylko małych piersi. Ja jak biegnę z gracją w
moich cichobiegach, mam wrażenie że i tak mnie widać. Piersi nie
biegają ze mną. Każda czmycha w inna stronę i pocą się bardziej
niż ja sama. Oczywiście staram się trzymać programu... czasem coś
tam skrócę sobie , ale udaję, że to nie ja. Jak siadam na
wiosłowanie to ziewam okropnie. Otwór gębowy mi się nie zamyka,
wyglądam jakbym chciała coś powiedzieć, ale brak mi głosu.
Wszędzie się widzę. Lustro na lustrze i ja w nich wszystkich. Może
to ten widok tak mnie nudzi. Im bardziej widzę że ziewam i puszczam
przy tym oczko, tym bardziej chce mi się spać. Każdego dnia mam
zakwasy w innej części ciała. Efekt mizerny, dwa kilo w dwa
tygodnie.. no ale cierpliwości, nie od razu Rzym zbudowano, to i ja
muszę poczekać na te moje sześciopaki. Kobieta to musi być
szczęśliwa... pomyślałam sobie właśnie, że nie dość że ma
piersi pod nosem, to i sześciopak własny. W rezultacie boli mnie
wszystko. Gdy opowiadam koleżance, że boli mnie nawet krocze, to
pyta podejrzliwie, czy ja oby na pewno na siłowni zostaję. No a
gdzie mam zostać ? Piersi też mnie bolą. Myślę że to od tego
ich życia własnym życiem podczas biegania. A niech bolą. Jak się
mnie nie słuchają i są takie rozpuszczone, to niech teraz nie
marudzą. Gdybym miała mleko z pewnością by mi się zważyło.
Clemete się ze mnie śmieje. Mam ochotę go udusić, ale jak schodzę
z maszyny to mi się w głowie kręci i nie nadążam za nim ze
zmęczenia. Zdarzyło mi się już spaść, bo coś mi w kolanie
strzeliło..a tu panika w oczach., nie wiadomo gdzie tu plus, a gdzie
minus do zwolnienia na desce, a na stop to już za późno było jak
leżałam pogięta gdzieś pomiędzy maszynami. Mało zębów nie
wybiłam, kolano pyknięte nie boli, tylko drugie obite, i siny
łokieć. Będę żyła, zachowam fason będąc na wykończeniu.
Przychodzę do domu coraz bardziej zmęczona, zazwyczaj rozrzucam
nogi na sofie i nie wiem jak potem z niej zejść, żeby posprzątać,
ugotować coś na dzień następny, a o wyjściu na zakupy już nie
wspomnę. Czekam do ostatniej chwili przed zamknięciem sklepu i
cieszę się jak już go zamkną i widzę na zegarku że już nie
zdążę, więc zostaje w domu.
Dziś niestety nie mogę zostać bo
lodówka świeci pustką. Czekałam na ten dzień by wszystko się
skończyło, wsiadam w auto i jadę na duże zakupy. Jutro tez jest
dzień i zdążę się nachodzić i nabierać., nie można aż tak
dbać o środowisko i samochodu nie używać, bo przy
prze-dotlenieniu mózgu nie wiadomo jakie skutki uboczne by mnie
spotkały. Jeszcze jakaś narkolepsja albo i coś gorszego. A tu
księcia nie ma, który by mnie całował i ze snu wyrywał i komu
potem to moje cudne ciało pokażę, no komu? Tyle męczarni na marne pójdzie. Lepiej się trzymać
programu. Każdy swojego.
I marzenia proszę państwa się
spełniają. Zanim dorobię się tego sześciopaku , to zakupię dziś
składniki na mojito. Oł jes.
Pozdrawiam zdrową ręką i zdrową
nogą.
Kobieta Zwykła Szczęśliwie Obolała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz