Dziś
będzie o temacie identyfikacji w sieci. Wszyscy wiemy co to sieć,
co to portale społeczne i inne takie tam, gdzie ludzie są ludźmi ,
chcą być sobą, pod przebraniem kogoś innego, co jak widać gryzie
się samo z sobą. Już tłumaczę o co mi chodzi.
Jako,
że jestem sarkastyczna , a czasem nie jestem, więc dziś
wyliczyłam z entliczka pentliczka, że będę pół na pół.
Coraz
częściej spotykam się (głównie na mojej stronie, bo na innych
rzadko bywam) z ludźmi którzy ukrywają swoją prawdziwą tożsamość, chcąc
tym samym "być sobą", tak by nikt o tym nie wiedział. Podobno lepiej być sobą w ukryciu, wśród wirtualnych znajomych, niż naocznie wśród prawdziwych, tych od lat., bo przecież gdyby się dowiedzieli jaki/jaka naprawdę
jest ta osoba którą znają od lat, to pewnie by się przestraszyli
i uciekli w popłochu, lub co jeszcze gorsze... zlinczowali , napluli
i dopiero uciekli. No więc chodzi o to, że ja to rozumiem ,ale się
dziwię troszeczkę. Osobiście nie wiem co to znaczy "być sobą”.
Wszędzie jesteśmy limitowani w jakiś sposób. Ograniczani przez
przepisy, zasady, jeśli nie cudze to nasze własne. Sami sobie
narzucamy taki mały karcelek, z którego czasem wyfruwamy na kilka
godzin by rozprostować kosteczki , po czym wracamy z bólem głowy
zwanym kacem (może być fizyczny lub moralny). I nie zgodzę się z
tym, że tworząc sobie nowy profil, nazywając się Malutki Pępuszek,
Szparka Sekretarka, Wyuzdana Ona , Tajemniczy don Pedro , czy
jeszcze jakiś inny Puchacz Ruchacz, można być sobą. Bo nie można. To tylko prowadzi w taki zakamarek, gdzie dajesz upust swoim
preferencjom czy tez cechom , których jak twierdzisz nie można
pokazywać w świecie realnym.
No
więc z mojej strony, chcę wyrazić, że można robić wszystko by
zachować się fer w stosunku do siebie i innych. Nie zawsze się da
pogodzić wszystko bez cierpienia jednej ze stron, czasem musimy iść
na ustępstwa i kompromisy, które także limitują naszą osobowość
w myśl zasady "ja ustąpię ty ustąpisz", "ty dasz ja dam" etc. Troszke zboczę z tematu, by zaraz do niego nawiązać.
Ja
sama, któregoś razu, położyłam się spać, jak zawsze przy boku tego
samego mężczyzny i następnego dnia wstałam jako matka. Musiałam
zrezygnować z wielu rzeczy na rzecz dziecka ,ale moja osobowość
nie została limitowana do czegokolwiek. Wręcz przeciwnie.
Rozwijałam się we wszystkich możliwych kierunkach. Nigdy nie
szczyciłam się tym, że jestem matką i że mam rozstępy z tego powodu, Zwyczajnie zaakceptowałam to wszystko co nowe i teraz to
stanowi część mojego życia i część mnie. Nie uciekam od tego kryjąc się pod
nazwą Zmysłowa Trzepaczka, bo i nie mam takiej potrzeby. Grunt to
zaakceptować siebie. Po trochu. Ja wciąż się odkrywam, Próbuję
nowych smaków , nowych doświadczeń. Wciąż nie wiem czy coś
lubię do czasu, aż tego nie spróbuję. Czy to jedzenie, czy
skakanie na spadochronie, czy nowe praktyki seksualne. Wszystko jest
dla ludzi. Obojętnie o jaką dziedzinę życia chodzi. Dlatego nie
rozumiem tego co znaczy "być sobą” pod przykrywką jakiegoś fikcyjnego profilu. No ni ch**a
nie rozumiem, a przecież umysł mam otwarty.
Wiem, że często nie można powiedzieć wszystkiego co w nas siedzi. To
nas psuje od środka, ale na zewnątrz jest nie do poznania. Nic nie
wskazuje na zardzewiałe uczucia, dziurawe serce i zaciśnięty
żołądek. Ten kto nie umie lub nie chce ranić, sam ginie w bólu.
I kiedyś spotka kogoś na swojej drodze, nie koniecznie na
wirtualnej. Nie trzymajmy się tak kurczowo tego świata , który tak
łatwo łączy. Bo tak samo jak łączy... tak samo oddala.
Życzę
by każdy spotkał kiedyś ktoś... kto spojrzy mu w oczy, poda dłoń a w niej kamyk i powie: " wyrzuć jak najdalej...to ten ciężar który
dźwigasz ". i by wykrzyczał wówczas swoje imię i nazwisko i
poczuł się jedną, pełna i wartościową osobą.
Pozdrawiam jako Kobieta Zwykłą o imieniu Monika
Z wyrazami szacunku dla wszystkich...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz