-czego tam szukasz?
-szczęścia...bo w lodówce nie
było....
To
powinno być zabronione przez instytucje zdrowia psychicznego.
Zaczynam dietę, zaczyna się głód, zaczyna się irytacja bo nic
nie ma w szaflach, na szafkach ani pod nimi. Trzeba zabijać czas
pożytecznie, broń Boże nie myśleć o czymś co ma związek ze
smakiem lub ochotą...na cokolwiek.
Wyczytałam
ostatnio, że większość kobiet umawiających się przez internet,
boi się że zostanie zamordowana. Natomiast większość mężczyzn
obawia się że kobieta okaże się gruba. Zabawne jest to, że niby
akceptujemy siebie takimi jak jesteśmy, a jednak wciąż chcemy coś
ulepszyć i mam tu na myśli ciało a nie umysł, bo to ostatnie to
temat na inny wpis. Dość niedawno pewna osoba poprosiła mnie o
napisanie coś na temat otyłości i o tym jak można być z nią
szczęśliwym. Napisałam wówczas tak "No
i o co chodzi z tymi preferencjami odnośnie kobiet? Ok., ja rozumiem
że jedni lubią chude, inni grube, inni starsze, a starzy wolą
młodsze. Są gusta i guściki. Czy ja się za przeproszeniem czepiam
panów z brzuszkiem, którzy własnego pisiora nie widzą? No nie
...bo jeśli im ten widok do szczęścia nie jest potrzebny to niech
im ten brzuszek rośnie. Nie uważam też by ujmowało to ich
męskości. Młodzieniec na sterydach, pakujący w bicepsy może
okazać się zwyczajnie chujowy w łóżku i w życiu całym.
Osobiście uważam że byłabym nieszczęśliwa , zmuszając się do
dożywotniej diety, bo przecież kilkomiesięczna mi nie wystarczy by
zrzucić tych kilka, czy kilkanaście kilo. I wbrew pozorom myślę
że kobiece piękno nie mieści się w ciele a w jej uśmiechu. Ile
atrakcyjniejsza jest kobieta przy tuszy, uśmiechnięta i radosna,
niż suchelec , który wciąż ma grobową minę i na wszelkie
dobrocie odpowiada „nie mogę jestem na diecie”. Wiem że są
gusta i guściki. Ja wole mieć wielkie piersi niż ich nie mieć, i
wolę mieć kawał pośladka w który można klepnąć i nie złamać
sobie ręki na kości. No to było żartem oczywiście, ale wniosek
jest taki. Nie lubisz...nie patrz. Lubisz, to ok. Żyj i daj żyć
innym. Ja się do Ciebie nie przypieprzam , to weź ze mnie przykład
i odpierdol się proszę kulturalnie. Chcesz mieć żonę jak
modelka? To powodzenia, na dożywotniej siłowni i diecie obojgu
życzę. Ja w tym czasie skorzystam z życia. Pozdrawiam. KZ"
Tak
wówczas na prośbę tej kobiety napisałam, ale tak właściwie to
wiem że własny wygląd ma wiele do własnego samopoczucia.
Akceptacja siebie nie wynika z oczu innych , ale z własnego
spojrzenia na siebie. Ja do tej pory mam opory i zawsze będę
chciała wyglądać lepiej, bo daje mi to więcej pewności siebie.
Głupie to, że w moim wieku człowiek ma jeszcze jakieś wstydy
zakryte, ale tak jest, że odkryć je ciężko.
Samej
mi wstyd przed sobą, ale jak zaczynałam współżycie ( przypomnę
miałam już 20 lat) , to przez pierwsze pół roku nie ściągałam
góry, to znaczy bluzki, bluzy, czy swetra. Wstydziłam się moich
piersi...! Takie czasy były, że orgazmów się dostawało nawet bez
ściągania spodni, więc rozbieranie się jak do rosołu też właściwie zbywało ….ech, ale nie chcę do tego wracać, bo to nie temat
na ten wpis. Człowiek mądrzeje z czasem i teraz uważam, że to
dwa skarby moje przecież i nacieszyć się nimi nie mogę. Co prawda w samotności bym rzekła ale to przecież bez znaczenia. Talerzyk jest na czym postawić podczas ogladania filmu z dziećmi np.
I
znów stwierdzam, że jestem kobietą zwykłą. Zawsze będę umiała
pokazać się z tej lepszej strony. Zarówno w CV jak i w życiu. A
kto zgadnie co kryje się w głowie kobiety podczas gdy jest
postrzegana jako cudowna, urzekająca, doskonała? To tylko ona sama
wie.
Wiedząc
to wszystko, pozwalam sobie na odrobinę szaleństwa i zjedzenie
ośmiu migdałów i wypicie szklanki wywaru z selera. Cóż za
szaleństwo w ten piątkowy wieczór! Zapomnieć mi przyszło o
serach, winie, burbonie, oliwkach i o...o... o tym dlaczego to robię.
Mknąca przez cichą, bezdenną otchłań kosmosu niebieska planetka, pełna jest zrozpaczonych, nieszczęśliwych ludzi, którzy szukają kogoś kto wskaże im cel, powie gdzie mają podążać i jak żyć. System bezwzględnie wykorzystuje tę wykreowaną przez siebie rozpacz (np. religie tworzące w człowieku strach i poczucie winy za przyjemności), tworząc mody, idee, wzorce, autorytety (niemożliwe do osiągnięcia a tym samym uzyskania szczęścia które obiecują), wytwarzając stymulanty (narkotyki, papierosy, alkohol, ciastka, kawa, herbata, pornosy) które na chwilę dają przyjemność, by za chwilę znacznie ją obniżyć.
OdpowiedzUsuńRob
Trenera oszukasz, znajomych oszukasz... ale leginsów nie oszukasz
OdpowiedzUsuńPierdziele... nie ubieram leginsów :-) Innych mogę oszukać, a sobie poprawiłam humor lodami i lampką wina... i dobrze mi z tym :-)
Usuńwow... KZ znów jesteś na diecie? Piszę "znów", bo dzisiaj spoglądam na blog i "kilka tekstów temu" czyli 2015r. też starałaś się zmniejszyć wymiary. Nie chodzi o to żeby Ci dawać pstryczka, ale to pokazuje, że jesteś Kobietą Zwykłą jak większość z nas :-)
OdpowiedzUsuńJednak do Twojego szaleństwa nie dołączę: seler i migdały. Pójdę po lampkę wina lub szklaneczkę whisky :-)
Pozdrawiam
haha, jestem na dozywotniej diecie z malymi przerwami...
OdpowiedzUsuńa ja... kupiłam większy rozmiar bowiem... czasami ograniczam smakołyki :-)
Usuńa czas... płynie "różnie" dla różnych ludzi... czy zdarza mi się, ze zamknę oczęta aby nie dostrzec smakołyków, ale pozostaje "problem" zapachu... trudno się od tego uwolnić... mmm zapach świeżego chleba z ulubionej piekarni lub zapach gorącego sernika ...
ups.. ale nakręciłam się ;-) zjem chociaż kawałek czekoladki :-D bo nie ma sernika