Wydawać by się mogło że
męskie klejnoty to te w slipach, lecz niestety nie. Oni maja ich
więcej. Pomimo tego że kobieta chciałaby być klejnotem ( w
slipach czy poza nimi... nie wnikam), to oni posiadają jeszcze inne
cacka , bardzo cenne. A mianowicie są to narzędzia, trzymane w
skrzynce z narzędziami , lub też w kilku skrzynkach , gdzie nie
można nic znaleźć.
Tak jak my kobiety
lubujemy się w biżuterii lub bieliźnie (którą oczywiście
dziennie zmieniamy bądź też eksponujemy), tak też mężczyźni
muszą ulec pokusie zakupienia narzędzi. Męskie to takie i jakże
potrzebne. Na przykład taka szlifierka. Używana raz na pięć lat,
ale musi być, bo w programie telewizyjnym pokazywali jakie po
przydatne. Następnie mamy wiertarkę , lub ze trzy nawet i każda
kolejna lepsza od tej poprzedniej, ze swoją skrzyneczką i wiertlami
do wyboru (z widią , bez, piórkowe, etc...) . To akurat zniosę i
potrafię się przyznać że dwa razy do roku trzeba coś wywiercić.
Kolejny niezbędny zestaw
to śrubokręty. Wszystkie rozmiary i kształty, gdzie generalnie
używa się dwóch (gwiazdkowy i plaski), ale cały zestaw lub też
cztery do kolekcji mogą się przydać, choć prawdopodobnie nie
przydadzą się aż do śmierci. Właściwie to też nie bardzo
wiadomo który jest który, bo na czubku zazwyczaj jest przyschnięty
silikon albo jakieś inne gówno i nie jestem w stanie stwierdzić
który mam w dłoni. . Grunt to je trzymać na czarną godzinę. I
oby ta godzina nie nadeszła, albo oby nadeszła by udowodnić
kobiecie ”a widzisz jak się przydało” , po czternastu latach
przekładania! Ha! W skrzynce z narzędziami jest też metr. To taka
metalowa taśma do mierzenia odległości. Zazwyczaj nie można jej
zlokalizować wśród tylu przydatnych gadżetów , więc zwyczajnie
wyciągamy nasz metr krawiecki (który znajduje się w posiadaniu
każdej sznujacej się kobiety) i mierzymy co należy. Muszę się
poskarżyć producentom metra profesjonalnego że nie jest on tak
dobry jak reklamują. A mianowicie podczas mierzenia zwyczajnie się
załamuje, składa i zwisa jak penis po erekcji.
Oczywiście w
skrzynce zawsze znajdziemy serie śrub i kołków ale jedno do
drugiego nie pasuje, albo wiertło nie takiej średnicy więc trzeba
kupić więcej, bo zdecydowanie sześć garści to za mało.
Poza tym seria
połamanych nożny i nożyków, jakieś klucze mniej lub bardziej
zatwardziale , ale wyrzucić nie można bo mogą się przydać, do
otworzenia jakiejś skrzyni ze skarbem, którą kurier miał
dostarczyć w zeszłym stuleciu. No i każdy szanujący się
mężczyzna posiada w skrzynce magnes. Nie wiadomo skąd, i do
czego... ale on tam jest. Pewnie trzymany z dziada pradziada, bo to
talizman rodzinny, albo jakiś ukryty symbol męskości może.
Jakby nie było,
nie jesteśmy jedynym męskim skarbem. Musimy pogodzić się z faktem
że jesteśmy gdzieś pomiędzy wiertarka a metrem i jesteśmy równie
niezastąpione.
I tym
pozytywnym akcentem , pożegnam się z państwem , pakując się do
łóżka, gdzie króluję bez podzielności.
Właśnie przerabiam to ze swoim chłopakiem... nagle zakochał się we wkrętarce i obecnie jest ona numerem jeden na liście zakupów.
OdpowiedzUsuńO nie. Nie zgadzam się. Jak popsuje mi się spłuczka, wołam hydraulika. Wolę grać w piłkę z synem, iść do teatru, spacerować. A jak mi się znudzi, coś napiszę: http://palyska.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńlepiej uważać na ten magnez w skrzynce, może być już przeterminowany i niezdatny do spożycia ;)
OdpowiedzUsuńMagnez czy magnes...zawsze można polizać silikon. ;)
Usuńu mnie króluje kosiarka i pompa...wszystko inne klejnoty też są :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst chociaż autor bardzo jest na bakier z zasadami typografii i interpunkcji. Może nie jestem szanującym się mężczyzną wg zdania autorki bo takiej skrzynki nie posiadam, jednak mam istnego fioła na punkcie artykułów biurowych i całej masy gadżetów. Długopisy, zakreślacze, linijki, ołówki, zszywacze, segregatory, koszulki to mój świat. Może też to odpowiednikiem skrzynki z narzędziami jest u mnie zasoby dyskowe gdzie przechowuję tak różne oprogramowanie na tak dziwne okazje i fakt, to chyba to, ostatnio nie wiedzieć czemu znalazłem w folderze oprogramowanie nawet kurs języka ukraińskiego (!). Nadal nie wiem po co go ściągnąłem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa bakier ze wszystkim. Grunt to zrozumienie przekazu i uśmiech. Ps. wszyscy mamy zboczenia. ;) Pozdrawiam
UsuńEh, skąd ja to znam. Tysiące klejnotów w garażu i ciągle czegoś brakuje, więc trzeba kupić kolejne...
OdpowiedzUsuń