wtorek, 4 sierpnia 2020

Pizdogrzeb

No i okazało się, że podczas kwarantanny cyckonosz jest najmniej używaną częścią garderoby.  

Nie wiem czy po powrocie do cywilizacji będę w stanie się uwięzić na nowo w to "chomąto". No nic to, jakoś trzeba będzie się nawrócić...i zacząć myć codziennie (nie tylko ręce), ubierać jak kobieta i znów ładnie pachnieć i pięknie się uśmiechać. Dziś miałam sen o tym, że musiałam założyć szpilki. Co za koszmar! Dobrze, że się obudziłam w porę, bo kurcz mnie w łydkę złapał.
I tak jakoś w związku z nogą, przypomniało mi się, jak miałam tu w odwiedzinach pewną młodą osóbkę i miała problem ze swoją stopą. Była ona ubezpieczona prywatnie (nie wspomnę nazwy firmy ubezpieczeniowej) i musiała czekać, aż z Polski przyslą jej SMS gdzie ma się udać. Po jedynych 36 godzinach przyszła wiadomość do której kliniki mam ją zawieźć. No i zawiozłam...Jak się okazało przyjmował tam tylko pediatra i "pizdogrzeb". Koniec końców był taki, że po kilku godzinach wożenia się po całym Mardycie wróciła dwa dni później do Polski z nogą w gipsie.
Boję się, że przy moim tempie przybierania na wadze, też może się zdarzyć, że mi coś pęknie. Może to i dobrze? Wyrwę się z domu, przez przypadek zahaczę o ginekologa (czas zdjąć pajęczyny)... Wszystko ma swoje plusy w tym życiu, nawet jeśli czasem konto jest na minusie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz