niedziela, 20 marca 2022

Była impreza...


 Gdy ma się dorosłe dzieci, ale nie do końca im ufasz...ciężko wyjechać bez nich na weekend, pozostawiając ich w domu zdanych na samych siebie.

Młoda ma siedemnaście lat i boi się duchów. Śpi cały rok pod kołdrą zakryta od stóp po czubek głowy, więc z nią nie ma problemu, ale synek (lat dwadzieścia), ciężko nadążyć za jego wtopami.
Jak już pisałam, podczas ostatniej mojej nieobecności poradził sobie doskonale z brakiem papieru toaletowego. Jak ten się skończył, to używał serwerek obiadowych, gdy te się skończyły...to użył chusteczek higieniczny, następnie resztki papieru kuchennego a na sam koniec zużył kartonową tubę po papierze, natomiast brak bibułki do kręcenia sobie fajek, zastąpił łupką cebuli. Zatem teraz zostawiłam dwanaście rolek na te dwa dni i spytałam czy fajek mu wystarczy, po co ma się dziecko odurzać.
Tym razem mnie zaskoczył tym, że przywitał mnie ciastem, które sam upiekł! Murzynek, a raczej mulatek z jabłkami. Przypominał trochę płytę chodnikową (zarowno kolorem jak i "puszystością")z której wystawały smutne, pomarszczone kawałki jabłuszka. Niestety nie mogłam ocenić smaku, ponieważ nóż nie był w stanie tego ukroić a piłą z brzeszczotem było mi przykro manipulować w tym wypadku.
Oczywiście ciacho było dla odwrócenia uwagi od tego, że była impreza w domu. Na dowód tego znalazłam w zmywarce cztery kielonki. Syn stwierdził, że uzywał ich jako miarki do oleju, by ciasto było przepisowo. Chujowy przepis i chujowe wytłumaczenie, ale przecież kocham tak samo jak zawsze, lub mocniej nawet, bo przecież w mój dorosły świat wkracza. Póki co bez bagażu doświadczeń, ale wiem, że sobie poradzi. Jego koleżanka pewnie też była pod wrażeniem. Zdradziła się gubiąc rzęsy w łazience. Nic to. Następnym razem lepiej im pójdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz