niedziela, 20 marca 2022
Rozmowa wstępna
Zawsze sobie wmawiam, że mam szczęście w nieszczęściu, ale coraz mniej skutecznie mi to wychodzi.
Ostatnio mnie młodsze dziecko zjechało, że wszędzie chodzę w klapkach. W sumie to ma rację, choć przy lecie trwającym tu pół roku i temperaturach ponad 45 stopni, to nawet i w klapku noga się poci z braku przewiewu.
Tak więc mimochodem kupiłam sobie nowe szpilki o numer za duże, bo przecież noga puchnie od czasu do czasu a nawet i w ciąż. Cena mnie tak naprawdę zauroczyła no i uniwersalny kolor i styl. Zatem na rozmowę wstępną o pracę postanowiłam ubrać się jak człowiek, a nie jak cywilizowany tubylec. Nowe buty, nowa bluzka, nowe spodnie i nowy eyeliner na oko. Boże...co za koszmar z tym ostatnim. Nie dość, że ślepa jestem i z daleka nie widzę to teraz nawet z bliska wszystko "na oko" jadę. Tak więc zamiast jednego ogonka na końcu kreski zawsze wychodzą mi dwa. Jakoś tam wypełnię lukę po omacku ...krecha na dwa i pół milimetra już prawie, ale co tam...wyrazistość spojrzenia jest. Po skończeniu tej męczarni oczywiście musiałam kichnąć w zwiazku z czym miałam odbite krechy pod łukiem brwiowym i generalnie oko do dupy...całe rozmazane. Na biegu zmyłam i poprawiłam wododpornym cudem młodej. Ten musi się trzymać.
Doleciałam do miejsca spotkania...właściwie to doczłapałam, jako że buty mi klapały gorzej niż klapki, ale przynajmniej stopy całe i jeszcze byłam przed czasem. Weszłam na rozmowę spocona i zmęczona wyprawą, maska na twarzy oczywiście, nic poza oczami i rozwianą fryzurą nie widać. Powieki jakoś tak mi się kleić zaczęły, że aż musiałam się skupić na niemruganiu, by pan nie pomyślał że coś ze mna nie tak...bo mrugam w zwolnionym tempie i nie dwoma oczkami na raz, tylko jedno po drugim... no jak ślimak jakiś. Po piętnastu minutach wytrzeszczu, wysuszeniu gałek ocznych i konwersacji z panem, myślałam że to już koniec katusz, ale nieee, bo pan stwierdził, że odprowadzi mnie do drzwi i szedł za mną przez całe biuro i po schodach, obserwując za pewne jak uroczo człapię w tych za wielkich, uroczych bucikach.
Po doraciu do domu poszła w ruch wata ...do zmywania zozlanego gówna z powiek a co zostało, to napchałam w czubki butów, tak jak za starych dobrych, kryzysowych czasów.
Pozdrawiam lecąc w klapkach na mikropigmentację...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz