Nie lubię wakacji nad morzem...bo:
1. Gorąco i wilgotnie, prawie tak w tropikach ..tylko zero zieleni, zero cienia, trzy palmy i w chuj gorącego piachu.2. Ludzi i parasoli w cholerę. Żeby się dostać do wody ryzykujesz wydłubaniem oka, rozdreptaniem cycka jakiejś angielskiej babci praktykującej topless lub potknięciem się o jakieś czworakujące dziecko albo co gorsze wpadnięcie w dół wykopany przez znudzonego tatusia.
3. Zero odpoczynku dia uszu. Zamiast szumu fal i relaksu, hałas jak w kurniku po rozsypaniu ziarna. Kuźwa, no ludzie chyba pół roku w domach milczą i wszystko co mają do powiedzenia zostawiają sobie na plażę. Dziś dowiedziałam się kto kiedy umarł, kiedy i gdzie był zeszłego lata na urlopie, co ciocia zrobiła na obiad i gdzie kupić tańsze chusteczki do nosa o zapachu miętowym. O zapachu miętowym!! A kto czuje jak ta chusteczka pachnie, jeśli ma zapchany nos i jedyne co chce, to po prostu smarknąć i odetchnąć?
Zawsze po dwóch godzinach spędzonych na plaży wracam bardziej zmęczona życiem niż po zakupach na targu.
Nic to, trzy dni poświęcenia w imię złotej opalenizny, która i tak za miesiąc zlezie .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz