poniedziałek, 19 lutego 2024

Poranny jogging, próba 36213

 No, przyznam, że tego roku ruszyłam z pomysłami z kopyta.


                                                                                                  Zaczęłam od idei porannego joggingu. Pierwszego dnia, 6 rano...pełna entuzjazmu zbiegłam po schodach i tam zostałam. Skreciłam nogę w kostce spadając z ostatniego schodka. Przeleżałam chwilę na parterze, czekałam, aż zobaczę coś innego niż ciemność w oczach. Nie wiem ile czasu minęło..chyba ze trzy minuty, ciemność nie mijała i w dodatku zgasło światło i nikt mnie nie chciał znaleźć i uratować. Musiałam się doczłapać na górę...patrząc czy stopa już dynda i zaraz odpadnie , czy jeszcze się trzyma. Trzyma się skubana już drugi miesiąc, ale boleć nie chce przestać.Postanowiłam wziąć tydzień później kilka dni wakacji, żeby wprowadzić korekty do monologów i wysłać do wydawnictwa...ale los chciał żeby mnie angina zmogła i 5 dni w gorączce zdychałam. Nic to, wydawnictwo nie zając, nie ucieknie. 7 lat czekają...poczekają jeszcze parę dni. Mimo wszystko nie poddalam się i pomimo bolacej stopy i zdechlakowatości po chorubsku zaczęłam rankami truchtać ...Rześkość w lutym bardzo mi odpowiada, niestety moim oskrzelom nie. Tydzień gorączki i ostre zapalenie. Kaszel taki, że pół pleców w kontraturach i połowa żołądka. Teraz nawet tyłka sobie wytrzeć nie mogę.Wszechświat nie chce żebym uprawiała sporty.Nie będę z nim walczyć. Od dzisiaj leżę i ćwiczę mentalnie, nic fizycznie.Po co kusić los o coś gorszego niż pierdzenie podczas kaszlu?


Alicja Mał Ko Wska, Joanna Lopez i 283 innych użytkowników
                                                                                               


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz